poniedziałek, 19 września 2016

10. To co zrobiłaś jest niewybaczalne



Przepraszam, ze dodaję nowy rozdział dopiero dzisiaj, ale wczoraj umierałam. Dzisiaj jest już troszkę lepiej więc dodaję dziesiąteczkę. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Nie wiem czy kolejny będzie w weekend bo nie wiem jeszcze kiedy będę wracać do Wrocławia. Tak czy siak na pewno dam wam znać gdyby coś się zmieniło. Trzymajcie kciuki żebym jutro znalazła walizkę bo starą oddaje siostrze, która w tym roku tez wyjeżdża na studia, a ja muszę kupić sobie nową. Czy ja już kiedyś mówiłam, że nienawidzę jakichkolwiek zakupów? NIE? To mówię teraz. Liczę na wasze komentarze i dziękuję za ponad osiem tysięcy wyświetleń. 

PS. Gdyby się komuś nudziło to zapraszam do biblioteczki opowiadań, które czytam. Link jest w prawym górnym rogu. Może któraś z was znajdzie tam coś dla siebie :)

_______________________________________________________

Z samego rana pojechaliśmy do rodzinnego domu Kevina. Wiedziała, że na pewno zdenerwuje się kiedy usłyszy, że jego drugi atakujący na krótko przed rozpoczęciem Igrzysk Olimpijskich zniknął. W sumie trudno mu się dziwić. Niczego nieświadomy trener z szerokim uśmiechem na ustach otworzył nam drzwi i zaprosił do środka. Od razu jednak zorientował się, że coś musi być nie tak.
-Co się dzieje? Widzę po waszych minach, że na pewno nic dobrego.
-Porwali Thibaulta – odpowiedziałam.
-Zaraz, zaraz jakie porwali? Nic z tego nie rozumiem, opowiedzcie mi wszystko po kolei.
-Wczoraj Thibaulta nie było na treningu. Na początku myślałam, że po prostu zabalował z tą swoją nową dziewczyną, ale kiedy pojechaliśmy do jego mieszkania okazało się, że było włamanie. Właściwie to nawet nie wiadomo czy włamanie bo zamek był nienaruszony czyli Thibault musiał znać osobę, którą wpuścił do środka.
-Zawiadomiliście policję?
-Oczywiście, że tak.
-A ta dziewczyna? Ona musi coś wiedzieć.
-Niestety Thibault mi jej nigdy nie przedstawił. Wiem tylko, że ma na imię Megan.
-W takim razie nie pozostaje nam nic innego tylko czekać na to co ustali policja. Na razie nie mówimy o niczym chłopakom. Oficjalna wersja jest taka, że Thibault pojechał do rodziny. Miejmy nadzieję, że znajdzie się niedługo. Swoją droga powinniście zawiadomić mnie o tym wczoraj – spojrzał na nas groźnie.
-Nie było kiedy. Do wieczora rozmawialiśmy z policją, a później było już za późno żeby przyjeżdżać, a takich spraw nie załatwia się raczej przez telefon.
-Może i macie rację. Dobra zbieramy się na trening, nie możemy dać chłopakom poznać po sobie, że dzieje się coś złego. Zrozumiano?
-Jasne.

Na szczęście chłopcy uwierzyli, że Thibault musiał na jakiś czas wyjechać. Trening minął w miarę szybko i spokojnie. Kiedy kończyłam masować Rouziera, który był ostatni na mojej liście rozdzwonił się mój telefon. Na ekranie widniał numer pani komisarz. Wyprosiłam delikatnie Antka z gabinetu i odebrałam telefon. Pani policjant powiedziała, że są nowe fakty dotyczące porwania Thibaulta i poprosiła żebym przyjechała możliwie jak najszybciej na komendę. Pożegnałam się z nią i pośpiesznie zamknęłam gabinet kierując się do wyjścia z hali. W połowie drogi do samochodu dogonił mnie Kevin. Kiedy zobaczył jak bardzo jestem zdenerwowana kategorycznie zabronił mi prowadzić w takim stanie i sam zasiadł za kierownicą mojego samochodu.
-Możesz mi w końcu powiedzieć co się stało i dokąd chciałaś jechać w takim stanie?
-Dzwoniła pani komisarz są jakieś nowe fakty. Prosiła żebym przyjechała.
-Nie mogłaś po mnie przyjść? przecież w takim stanie mogłaś doprowadzić do jakiegoś wypadku! – wykrzyknął, pierwszy raz widziałam go w takim stanie, do tej pory zawsze był spokojny i opanowany – przepraszam, że się uniosłem, ale cholernie się o ciebie martwię. Nie chcę żeby cokolwiek ci się stało.
-Nie denerwuj się już tak, jesteś tutaj, nic mi nie jest. Jedź już.

Pod komendę dojechaliśmy dość szybko. Wysiadłam i biegiem udałam się do gabinetu, w którym zaledwie wczoraj byłam przesłuchiwana. W pomieszczeniu za biurkiem siedziała komisarz Jonson, a obok niej stał jakiś inny policjant.
-Witam panią pani Amelio. Cieszę się, że tak szybko udało się pani przyjechać – w tym momencie do gabinetu wszedł Kevin.
-Dobry wieczór.
-Dobry wieczór panie Tillie. Max możesz już iść. Później do ciebie zajrzę – zwróciła się do chłopaka – poprosiłam żeby pani przyjechała ponieważ dowiedzieliśmy się pewnej interesującej rzeczy. W mieszkaniu pani przyjaciela znaleźliśmy dużo różnych odcisków. Podejrzewam, że większość należy do kolegów z drużyny pana Rossarda, ale jedne z nich mamy zarejestrowane w swojej bazie. Należą do niejakiej Megan Stępińskiej. Kojarzy pani tą kobietę? – pokazała mi zdjęcia jakieś dziewczyny.
-Nie, niestety nie, ale to może ją poznał ostatnio Thibault.
-Nie wykluczone, mówiła pani, że kilka razy była w jego mieszkaniu. To by się zgadzało bo jej odcisków w mieszkaniu było całkiem sporo.
-Czy to możliwe żeby ta cała Megan była w jakikolwiek sposób powiązana z Earvinem.
-Tego jeszcze nie wiemy. Próbowaliśmy wczoraj i dzisiaj zastać pani byłego chłopaka w mieszkaniu, ale do tej pory nam się to nie udało. Pozostawiliśmy naszych ludzi pod jego domem. Możliwe, że w każdej chwili się tam pojawi.
-Może twoja matka wie coś na temat tego gdzie jest N’Gapeth?
-Co pani matka może mieć z tym wspólnego?
-Earvin zdradził Amelię z jej matką. Myślę, że może coś wiedzieć na jego temat – stwierdził siatkarz.
-O ile jeszcze w ogóle są razem.
-Myślę, że to dobry pomysł. Powinna się pani z nią skontaktować. Nie możemy  rezygnować z żadnej drogi, która może pomóc nam znaleźć pani przyjaciela. Wiem, że to z pewnością będzie dla pani trudne spotkać się z nią po tym wszystkim, ale myślę, że nie ma pani innego wyjścia.
-Jeśli tak pani mówi.
-Proszę się nie martwić, założymy pani podsłuch. Będziemy słyszeć wszystko co będzie mówiła. Jeśli cokolwiek będzie się działo zainterweniujemy.
-Mógłbym pójść razem z Amelią?
-Myślę, że to nie jest dobry pomysł. Nie wiadomo jak zareaguje na obecność innych osób.
-Dobrze w takim razie od razu do niej zadzwonię i umówię się na jutro z samego rana.
-Tak chyba będzie najlepiej.

Wybrałam numer mojej matki i w napięciu oczekiwałam na to aż odbierze. Szczerze powiedziawszy nie miałam najmniejszej ochoty się z nią spotykać, ale w obecnej sytuacji nie miałam wyjścia. Odebrała po trzecim sygnale.
-Co to się stało, że moja kochana córeczka sobie o mnie przypomniała – z trudem opanowałam chęć wygarnięcia jej wszystkiego.
-Chciałabym się z tobą spotkać.
-Wiedziałam, że zmądrzejesz. Gdzie i kiedy?
-Jutro o 9 w tej mojej ulubionej knajpce.
-Może być. To do jutra.

-Dziękuję, że pani to zrobiła. Proszę przyjechać jutro około 8. Założymy pani podsłuch.
-Dobrze.
-W takim razie do zobaczenia jutro.
-Do widzenia  - uścisnęłam jej rękę i wyszłam z gabinetu.

W samochodzie między nami panowała grobowa cisza. Wiedziałam, że Kevin martwi się o mnie, ale ja wiem, że muszę zrobić wszystko co w mojej mocy żeby Thibaultowi nie stało się nic złego. Nawet jeśli miałabym podpisać pakt z diabłem to zrobię to byleby on był bezpieczny. Kiedy weszliśmy do mieszkania przyjmującego wzięłam go za rękę i zaprowadziłam do salonu, a następnie usiadłam mu na kolanach.
-Wiem, że się  o mnie martwisz, ale ja naprawdę muszę to zrobić. Muszę spróbować. Może to pomoże znaleźć Thibaulta.
-Boję się, że coś ci się stanie – poczułam jak delikatnie całuje mnie w głowę.
-Nic mi się nie stanie. Policja będzie nad wszystkim czuwać. Słyszysz mnie? – pokiwał głową – pogadasz jutro ze swoim tatą i powiesz mu, że spóźnię się trochę na trening.
-Nie ma sprawy. Chociaż uważam, że powinienem jechać tam z tobą.
-Mówiłam ci już kiedyś, że jesteś nadopiekuńczy? – zaśmiałam się.
-To się nazywa miłość moja kochana. Nic nie poradzę na to, że tak na mnie działasz.
-Idź weź prysznic, a ja zrobię nam coś na kolację. Z tego wszystkiego nie zjadłeś nic po treningu. Laurent by mnie zabił gdyby się o tym dowiedział.
-A może masz ochotę wziąć ten prysznic razem ze mną.
-Kusząca propozycja, ale wiem jak to by się skończyło, a dzisiaj zdecydowanie nie możemy sobie na to pozwolić. No już zmykaj.
-Ok.

Następnego dnia rano wstałam bardzo wcześnie. Wyszłam z łóżka tak żeby nie obudzić Kevina, chciałam żeby jeszcze chwilkę sobie pospał. Musi mieć siłę żeby ćwiczyć na treningu. Wiem jak bardzo Laurent liczy na pomoc swojego syna w Rio. Kiedy kończyłam robić nam śniadanie poczułam silne ręce Kevina oplatające mój brzuch.
-Dawno wstałaś?
-Nie mogłam spać. Postanowiłam zrobić dla nas coś do jedzenia. Mam nadzieję, że cię nie obudziłam.
-Nie. Martwisz się?
-Dziwisz mi się? Myślisz, że Earvin może mieć coś wspólnego ze zniknięciem Thiabaulta?
-Nie mam pojęcia. chociaż ta dziewczyna, która akurat teraz pojawiła się w życiu Rossarda i zniknięcie N’Gapetha. To wszystko nie wygląda na przypadek.
-Boże dlaczego ja muszę zawsze ściągać pecha na wszystkich na których mi zależy. Powinieneś mnie zostawić i uciekać gdzie pieprz rośnie zanim jeszcze nie jest za późno.
-Chyba sobie ze mnie żartujesz. Za bardzo cię kocham żebym mógł to zrobić. Spójrz na mnie – położył dłoń na moim policzku – nie wolno ci myśleć, że to twoja wina. To nie twoja wina, że Earvin jest chory psychicznie. Nie możesz się za to obwiniać. Zrozumiano? – pokiwałam delikatnie głową – a teraz chyba musisz wyjąć to co jest w piekarniku bo sądząc po zapachu za chwilę się spali.
-Cholera zapiekanki – krzyknęłam i szybko wstałam z kolan chłopaka.
-Chyba da się je jeszcze zjeść – po chwili siatkarz stanął za mną i zawyrokował.
-Idź umyj ręce i wracaj do stołu.

Po śniadaniu Kevin odwiózł mnie na komisariat, a sam pojechał na trening. Uprzednio zapytał mnie jeszcze ze sto razy czy jestem pewna, że chcę to zrobić. Nie byłam, ale co miałam mu powiedzieć. Przecież nie mogłam mu powiedzieć, że najchętniej to bym się rozpłakała i położyła do łóżka. Gdy tylko weszłam na komendę ujrzałam panią komisarz. Sprawiała takie wrażenie jakby na mnie czekała.
-Dobrze, że już jesteś. Musimy wszystko przyszykować.
-Jestem do waszej dyspozycji.
-Cieszę się. Najpierw zainstalujemy całe okablowanie, a potem powiem ci jeszcze trochę o tym czego powinnaś dowiedzieć się od swojej matki.
Kobieta powiedziała mi, że powinnam jak najdelikatniej wypytać matkę o wszystko co związane z Earvinem. Stwierdziła, że zapewne niewiele mi powie, ale to nic bo zaraz po jej wyjściu z restauracji pójdzie za nią dwóch policjantów żeby na wszelki wypadek mieć ją na oku. Powiedziała mi jeszcze żebym się nie martwiła bo będą mieli wszystko pod kontrolą i nawet jeśli gdzieś w pobliżu czyhałby N’Gapeth nie pozwolą mu się nawet do mnie zbliżyć. Szczerze powiedziawszy nie za bardzo w to wierzyłam bo wiedziałam do czego jest zdolny mój były chłopak. Piętnaście minut przed umówionym spotkaniem siedziałam już zdenerwowana w knajpce. Matka oczywiście się spóźniła i przyszła dziesięć minut po czasie. Czułam, że po  prostu chce mnie wkurzyć bo doskonale wiedziała, że nie cierpię spóźnień i jestem do bólu punktualna.
-Witaj kochana. To miło, że chcesz się pogodzić.
-Pogodzić? Kto ci nagadał takich głupot. Nie mam najmniejszej ochoty się z tobą godzić.
-W takim razie po co chciałaś się ze mną spotkać. Nie rozumiem.
-Szukam Earvina, a ty chyba powinnaś wiedzieć gdzie jest.
-Niekoniecznie. Zerwał ze mną zaraz po tym jak nas wyrzuciłaś z domu. Córeczko tak bardzo cię przepraszam. Ja nie chciałam żeby to wszystko tak wyszło.
-Trzeba było myśleć o tym zanim wskoczyłaś do łóżka mojemu chłopakowi. Chociaż w sumie to powinnam być ci nawet wdzięczna. Dzięki temu dowiedziałam się, że Earvin to skończony dupek i psychopata.
-O czym ty mówisz?
-Twój kochanek, a zarazem mój były chłopak próbował mnie zgwałcić, a teraz chyba porwał Thibaulta.
-Boże moje dziecko – chciała mnie przytulić, ale odsunęłam się od niej.
-Nie udawaj, że się tym interesujesz.
-Kochanie zawsze będziesz moją najdroższą córeczką.
-Wątpię bo ja już nie mam mamy. Matki się tak nie zachowują. Nie wiesz gdzie jest N’Gapeth?
-Nie mam pojęcia.
-W takim razie nasza dłuższa rozmowa nie ma sensu.
-Wybaczysz mi kiedyś – spojrzała na mnie załzawionym wzrokiem.
-To co zrobiłaś jest niewybaczalne – spojrzałam na nią ostatni raz i wyszłam. Wyrwałam podsłuch ukryty pod moim swetrem i zaczęłam biec w kierunku hali. Kilka minut później zziajana byłam już na miejscu. Postanowiłam, że poczekam chwilę przed wejściem aż mój oddech się unormuje. W końcu chłopcy nie mogą zacząć nic podejrzewać. Akurat kiedy weszłam na salę chłopcy mieli chwilkę przerwy. Momentalnie obok mnie znalazł się Kevin.
-No i co?
-No i nic. Matka nic nie wie. Earvin rzucił ją chwilę po tym jak wyrzuciłam ich z domu. Rozumiesz, że ona chciała się ze mną pogodzić? Po tym wszystkim co mi zrobiła, tak po prostu chciała się pogodzić. Myślałam, że uduszę ją gołymi rękoma. Ja już nie mam matki Kevin. Nie po tym co zrobiła.
-Spokojnie kochanie. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale jestem z tobą.
-Najgorsze jest to, że ja naprawdę miałam nadzieję, że matka pomoże nam znaleźć Thibaulta.
-Policja na pewno niedługo go znajdzie zobaczysz – pocałował mnie w czoło i pobiegł do kolegów bo przerwa właśnie się skończyła.
-Amelka wiesz już coś? – podszedł do mnie trener.
-Niestety nie, policja nadal nic nie wie. Boję się, że mogło mu się coś stać.
-Nie możesz nawet tak myśleć. Słyszysz. Wszystko będzie w porządku, a Thibault niedługo wróci do nas cały i zdrowy. Przepraszam cię, ale muszę wracać do tych mutantów bo jeszcze się pozabijają – odwróciłam głowę i zobaczyłam Jenię biegającego za Rouzierem.
-Antek, Jenia spokój mi tak bo wam zafunduję taki masaż, że przez tydzień nie będziecie mogli chodzić. Rozumiemy się?
-Tak jest szefowo.
-Dzięki – wyszeptał mi na ucho trener.
-Nie ma za co.
-Czasem naprawdę nie mam już do nich siły.
-Nie dziwię się w sumie – zaśmiałam się.

niedziela, 11 września 2016

9. Ojejku jejku jak się łzawo zrobiło chyba się popłaczę



Witam z dziewiątką. Powiem wam nieskromnie, że podoba mi się ta część, a to cud bo ostatnio żadna mi się nie podobała :D 

Będzie mi miło jeśli zostawicie po sobie jakiś znak, że czytacie. Bo ostatnio mam wrażenie, że jest was tutaj coraz mniej :(

Gratulacje dla naszych świeżo upieczonych Mistrzów Europy U20. Jestem z was dumna chłopaki. 

Czujecie, że już prawie połowa września za nami. Tak bardzo nie chce mi się wracać do Wrocławia na studia. Niech te wakacje trwają wiecznie proszę. 

Miłego czytania i do zobaczenia za tydzień :*
 ____________________________________________________________________

Przez te wszystkie ranne zawirowania spóźniliśmy się na trening. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu kiedy przyjechaliśmy pod halę nie zauważyliśmy samochodu trenera. Zdziwiłam się bo on rzadko kiedy się spóźnia. Właściwie odkąd tu pracuję nie spóźnił się ani razu. Kevin od razu z kieszeni wyciągnął telefon i do niego zadzwonił. Jak się okazało miał jakieś ważne sprawy do załatwienia i dzisiaj nie pojawi się na treningu. Jeszcze bardziej zdziwiłam się kiedy dał mi słuchawkę, a Laurent powiedział, że to właśnie ja mam dzisiaj poprowadzić za niego trening. On chyba oszalał. Przecież ta zgraja przerośniętych facetów nie będzie słuchała takiej delikatnej kobietki jak ja. Kevin gdy tylko zobaczył moje przerażenie próbował dodać mi otuchy. Obiecał, że w razie czego on mi pomoże, ale zaraz dodał, że na pewno taka pomoc nie będzie potrzebna bo chłopaki mnie uwielbiają. Ucieszyłam się kiedy to usłyszałam. Nie wiedziałam, że aż tak bardzo zaskarbiłam sobie ich uczucia. Pełna obaw, ale i podbudowana na duchu wysiadłam z samochodu. Rozstałam się z Kevinem pod szatnią chłopaków. Siatkarz miał się szybko przebrać i dołączyć do reszty, która już na pewno czeka na nas w sali. Nie powiem trochę się zdziwili kiedy zamiast trenera, którego na pewno się spodziewali pojawiłam się ja.
-Hej chłopaki. Dzisiaj to ja poprowadzę wasz trening.
-Fajnie, ale zagrasz z nami – odezwał się Grebennikov.
-Naprawdę chcecie żebym z wami zagrała? – wszyscy zgodnie pokiwali głowami na tak – w takim razie chyba nie mam innego wyjścia.
-Co mnie ominęło? – na salę wpadł zdyszany Kevin
-Amelia z nami zagra – odpowiedział Le Roux
-Dobra, dobra wszystko pięknie i w ogóle, ale gdzie jest Rossard? Widział go ktoś? – wszyscy zaprzeczyli – cholera, ten to zawsze musi sprawiać problemy. Zacznijcie rozgrzewkę, a ja zadzwonię do tego idioty. No już biegać, biegać.
Wyjęłam telefon z torebki i zadzwoniłam do mojego przyjaciela. Ja naprawdę wszystko rozumiem, wieczór z dziewczyną, zabawa, ale trening to jego obowiązek. Jak tylko się z nim zobaczę to ochrzanię go tak, że do końca życia mnie popamięta. Ma szczęście, że akurat dzisiaj Laurenta nie ma bo chyba by mu nogi z tyłka powyrywał. Teraz oczywiście nie odbiera telefonu. Już ja się z nim policzę.
-I co? – nawet nie zauważyłam kiedy obok mnie pojawił się Kevin.
-Nie odbiera. Na pewno siedzi teraz u tej swojej Megan.
-Właściwie to co ty o niej wiesz?
-Niewiele. Poznał ją podczas tej feralnej imprezy. Spotkali się ze sobą kilka razy, głównie u niego w mieszkaniu, ale ja ani razu jej nie widziałam. Cholera Kevin, a jeżeli coś mu się stało. Jeśli to jakaś psychopatka i przetrzymuje go u siebie w mieszkaniu? A ja nawet nie wiem gdzie ona mieszka – zaniepokoiłam się.
-Spokojnie, nie wyciągaj  pochopnych wniosków. Na pewno stracił poczucie czasu i po prostu zapomniał o treningu.
-Mam nadzieję, bo nawet nie chcę myśleć o tym co mogło się stać.
-Po treningu pojedziemy do jego mieszkania i na niego zaczekamy. Chcesz?
-Jesteś aniołem – złożyłam na jego ustach pocałunek.
-Dobra gołąbki nie chciałbym wam przeszkadzać, ale rozgrzewka skończona – odezwał się Jenia.
-Tak, tak. To jak się dzielimy?
-To może ty nas podziel – wtrącił Marechal.
-Ok w takim razie. Jenia, Le Goff, Le Roux, Marechal, Kevin, Toniutti kontra reszta.
Grało nam się świetnie. Ben to świetny rozgrywający. Każda piłka, która do mnie docierała była idealna. Z reszta każdy z chłopaków bardzo się starał. Cieszyłam się, że mam szansę być częścią tak świetnej ekipy jak reprezentacja Francji. Moja ekipa wygrała 3:1, a ja zapisałam na swoim koncie piętnaście punktów, dwa udane bloki i trzy asy serwisowe.
-Myślę, że powinnaś zastanowić się nad powrotem do siatkówki – stwierdził Rouzier.
-Ale ja się wcale od niej nie odcięłam, w końcu jestem tutaj.
-Dobrze wiesz, że nie o to nam chodzi – poparł kolegę Ben.
-Powiedzcie po prostu, że macie mnie dość i tyle.
-Dobrze wiesz, że nie o to nam chodzi. Masz talent i nie powinnaś go marnować – dodał Le Roux.
-Chłopcy to już zamknięty temat. Teraz jestem fizjoterapeutką. Zawodowa kariera po prostu nie jest dla mnie. Już się z tym pogodziłam, ale dziękuję wam za wszystkie miłe słowa. Jesteście kochani.

-Ojejku jejku jak się łzawo zrobiło chyba się popłaczę – spod ziemi wyrósł Earvin.
-Nie wierzę. Czy ty naprawdę jesteś aż tak głupi? Laurent chyba wyraźnie powiedział, że nie masz tu czego szukać – zdenerwował się Kevin.
-Już się boję. Twój ojczulek nie może mi nic zrobić. Formalnie rzecz biorąc nic się nie stało.
-Trzymajcie mnie bo mu coś zrobię. Uważasz, że nic się nie stało? Gdybyś mnie wtedy zgwałcił też tak byś uważał. A przepraszam zapomniałam. Wziąłbyś po prostu to co ci się od dawna należało. Jesteś nienormalny. Nie wiem jak mogłam być tak zaślepiona – upadłam na kolana i zaniosłam się szlochem.
-Dramatyzujesz kochana, dobrze wiem, że ci się podobało.
-Ty jesteś nienormalny. Wynoś się stąd natychmiast – odezwał się Le Goff.
-Nie słyszałeś co powiedział? Mamy ci to ręcznie przetłumaczyć? – spytał Marechal.
-A gdzie twój ukochany przyjaciel? Czyżby coś mu się stało? – wykrzyczał na odchodne N’Gapeth
-Amelia myślę, że powinnaś to zgłosić na policję. Wiem, że to nie jest łatwe, ale to staje się coraz bardziej przerażające. Zaczynamy się o ciebie martwić. Nie chcemy żeby cokolwiek coś ci się stało – usłyszałam jak Bena popierają wszyscy – jeśli chcesz pojedziemy tam z tobą. Możemy powiedzieć o tym co dzisiaj się stało.
-Chyba macie rację. Jesteście kochani, ale powinnam to sama załatwić. Kevin pojedziesz ze mną?
-Oczywiście, że tak. Chyba nie myślałaś, że pozwolę ci pojechać tam samej – pocałował mnie w czoło.
-Dobra dość mazgajenia, proszę się porozciągać i zapraszam po kolei do mnie i do Markusa.

Nie chciałam dać tego po sobie poznać, ale po tym co powiedział Earvin naprawdę zaczęłam się martwić o Thibaulta. Bałam się, że może mieć on coś wspólnego z jego zniknięciem. Nie chciałam na razie mówić nic Kevinowie bo zapewne stwierdziłby, że dramatyzuję, ale ja mam jakieś złe przeczucia. Mam tylko nadzieję, że kiedy wrócimy do mieszkania Thibault będzie w nim siedział cały i zdrowy.
-Gotowa? – do mojego gabinetu wszedł mój chłopak.
-Wątpię czy do takiego czegoś można się przygotować. Na samą myśl o tym, że będę musiała komukolwiek o tym powiedzieć jest mi niedobrze.
-Będę cały czas z tobą. Nie dam nikomu cię skrzywdzić – wziął mnie za rękę.

Razem z Kevinem wyszliśmy z hali i wsiedliśmy do jego samochodu. Podczas drogi byłam bardzo zdenerwowana. Tillie musiał to wyczuć bo położyć swoją dłoń na moim kolanie i spojrzał mi przez chwilę głęboko w oczy. Bałam się, że na komendzie nie potraktują mnie poważnie. W końcu kim ja jestem? Właśnie, nikim, a Earvin jest znanym siatkarzem. Słowo szarej myszki przeciwko słowu takiej gwiazdy. Nawet nie zauważyłam kiedy zaparkowaliśmy przed komisariatem. Z letargu wyrwało mnie dopiero otwarcie moich drzwi przez Kevina. Bez zastanowienia dałam mu rękę, a następnie wtuliłam się w niego. Siatkarz pogłaskał mnie delikatnie po głowie i razem ze mną skierował się do budynku. Na moje szczęście przesłuchanie poprowadziła kobieta. Starała się z całych sił zrozumieć moją sytuację. Powiedziała, że zrobi wszystko żeby Earvin zapłacił za swoje zachowanie. Stwierdziła, że konieczne będzie przesłuchanie kilku chłopaków żeby potwierdzili dzisiejszą sytuację z treningu. Na sam koniec dała mi jeszcze swoją wizytówkę i powiedziała, że gdyby tylko coś się działo to mogę dzwonić o każdej porze dnia i nocy. Drogę z komisariatu do mieszkania Thibaulta pokonaliśmy w ciszy. Żadne z nas nie miało ochoty na rozmowę. Z drżącym sercem podeszłam do drzwi mieszkania mojego przyjaciela. Ku mojemu zdziwieniu drzwi były uchylone. Przestraszyłam się bo byłam pewna, że zamykaliśmy drzwi kiedy rano wychodziliśmy. Kevin odsunął mnie, a sam wszedł do środka. Po chwili znalazł się znów obok mnie i wprowadził mnie do środka.
-Co tu się stało? – całe mieszkanie było wywrócone do góry nogami.
-Wygląda tak jakby ktoś się włamał. Sprawdź czy coś zginęło – kiwnęłam głową i zaczęłam uważnie oglądać wszystkie pomieszczenia – wydaje mi się, że wszystko jest na swoim miejscu.
-Dziwne. Po co ktoś miałby się włamywać i nic nie kraść. Musimy zadzwonić na policję. Może znajdą tutaj jakieś odciski palców. Nie wiadomo kto za tym stoi.
-Ja chyba wiem. Pamiętasz jak Earvin na treningu pytał o Thibaulta.
-O cholera. Dzwoń do Rossarda może teraz w końcu odbierze – drżącymi dłońmi wybrałam numer przyjaciela, tym razem nie było nawet sygnału od razu odezwała się automatyczna sekretarka.
-Sekretarka.
-Dzwoń do tej komisarz, z którą dzisiaj rozmawialiśmy.
-A jeśli mu się coś stało?
-Nawet tak nie myśl, na pewno jest cały i zdrowy.
-Czy ty siebie słyszysz? Widzisz jak wygląda mieszkanie.
-Daj telefon. Ja zadzwonię, a teraz weź klucz i zamknij za nami drzwi. Nie możemy niczego tutaj dotknąć zanim przyjedzie policja. 

Policja przyjechała dwadzieścia minut później. Zaprowadziliśmy ich na górę, a sami postanowiliśmy poczekać na dole na panią komisarz. Przyjechała dziesięć minut później. Kazała nam wejść ze sobą na górę. Podeszła na chwilę do swoich kolegów, a później poszliśmy do kuchni spokojnie porozmawiać.
-Czyli jak przyszliście drzwi były otwarte.
-Dokładnie, drzwi były uchylone. Zdziwiłam się bo doskonale pamiętam, że kiedy wychodziliśmy rano z domu zamykaliśmy drzwi na klucz – Kevin przytaknął.
-Może po prostu Thibault wrócił do domu.
-Nie było go na treningu. Zdziwiłam się bo ostatnio spóźnił się na trening i miał przez to problemy. Wątpię żeby chciał po raz kolejny podpaść trenerowi.
-Zamek w drzwiach nie jest uszkodzony. To znacz, że pani przyjaciel musiał doskonale znać osobę, którą wpuścił do domu. Czy pan Rossard ma jakiś wrogów?
-Żartuje pani? Jego nie da się nie lubić.
-A ten pani były facet?
-Odgrażał się, że zrobi coś mi albo chłopakom. Myśli pani, że to on może za tym wszystkim stać?
-Wie pani, na razie nie możemy wykluczyć żadnego scenariusza. Czy ktoś oprócz pani i pani przyjaciela miał klucze do mieszkania?
-Raczej nie.
-Raczej?
-Thiabult poznał ostatnio jakąś dziewczynę, ale nie wiem czy dał jej klucze. Wiem, że kilka razy była w mieszkaniu, ale mnie wtedy zawsze nie było w domu.
-Gdzie pani wtedy była?
-U Kevina – kiwnęłam głową na chłopaka stojącego obok mnie – w sumie nawet wydało mi się to trochę dziwne, że nie chciał mi jej przedstawić, ale tłumaczyłam sobie to tym, że znają się od niedawna.
-Wie pani jak nazywa się ta dziewczyna?
-Niestety nie.
-Próbowała się pani dodzwonić do przyjaciela?
-Wiele razy, ale najpierw nie odbierał, a później od razu włączała się automatyczna sekretarka.
-Dobrze w takim razie niech zostawi nam pani klucze do mieszkania, my wszystko pozamykamy kiedy skończymy. Myślę, że nie ma sensu żeby czekała pani do tego czasu. Z resztą i tak nie może pani tutaj zostać. Niewykluczone, że w tej całej sytuacji wcale nie chodziło o pani przyjaciela tylko o panią. Będzie lepiej jeśli na jakiś czas przeniesie się pani gdzieś indziej. Jest jakaś rodzina u której mogłaby pani zamieszkać?
-Zamieszka u mnie.
-Świetnie, w takim razie niech weźmie pani najpotrzebniejsze rzeczy i idzie. Jutro się do pani odezwiemy. Oczywiście jeśli pojawią się jakieś nowe fakty natychmiast damy pani o tym znać. Gdyby pani sobie coś przypomniała albo pan Rossard się z panią skontaktował proszę od razu nas o tym zawiadomić.
-Oczywiście.

Kiedy dojechaliśmy do domu Kevina na zewnątrz było już całkiem ciemno. W ciszy przekroczyliśmy próg po czym ja od razu skierowałam się do salonu. Usiadłam na kanapie i ukryłam twarz w dłoniach. Po jakimś czasie poczułam jak obok mnie siada Kevin i obejmuje mnie ramieniem.
-Zrobiłem dla nas gorącą czekoladę.
-Dziękuję, ale nie mam ochoty.
-Nie pytałem czy masz ochotę. Masz wypić. Martwię się o ciebie, nie jadłaś dzisiaj prawie nic. Tak nie można.
-Nic mi nie będzie.
-Proszę cię.
-Niech ci będzie. Musimy chyba zadzwonić do twojego taty i o wszystkim mu powiedzieć.
-Chyba powinniśmy, ale dzisiaj już i tak chyba nie ma sensu tego robić. Jest późno tylko go obudzimy. Pojedziemy do niego jutro z samego rana przed treningiem.
-Skoro myślisz, że tak będzie lepiej.
-Idź weź prysznic. Powinnaś odpocząć.
-A jeśli akurat wtedy zadzwoni pani komisarz albo Tkibault?
-Położymy telefon obok łóżka, na pewno usłyszysz jeśli zadzwoni. Zrobię nam w tym czasie kolację.
-Ale…
-Tak wiem nie chcesz, nie jesteś głodna, ale może w międzyczasie zgłodniejesz?
-Nie odpuścisz?
-Znasz mnie, po co pytasz? – zapytał i ucałował mnie w czoło – no już leć do tej łazienki.
-Jesteś kochany.