niedziela, 11 września 2016

9. Ojejku jejku jak się łzawo zrobiło chyba się popłaczę



Witam z dziewiątką. Powiem wam nieskromnie, że podoba mi się ta część, a to cud bo ostatnio żadna mi się nie podobała :D 

Będzie mi miło jeśli zostawicie po sobie jakiś znak, że czytacie. Bo ostatnio mam wrażenie, że jest was tutaj coraz mniej :(

Gratulacje dla naszych świeżo upieczonych Mistrzów Europy U20. Jestem z was dumna chłopaki. 

Czujecie, że już prawie połowa września za nami. Tak bardzo nie chce mi się wracać do Wrocławia na studia. Niech te wakacje trwają wiecznie proszę. 

Miłego czytania i do zobaczenia za tydzień :*
 ____________________________________________________________________

Przez te wszystkie ranne zawirowania spóźniliśmy się na trening. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu kiedy przyjechaliśmy pod halę nie zauważyliśmy samochodu trenera. Zdziwiłam się bo on rzadko kiedy się spóźnia. Właściwie odkąd tu pracuję nie spóźnił się ani razu. Kevin od razu z kieszeni wyciągnął telefon i do niego zadzwonił. Jak się okazało miał jakieś ważne sprawy do załatwienia i dzisiaj nie pojawi się na treningu. Jeszcze bardziej zdziwiłam się kiedy dał mi słuchawkę, a Laurent powiedział, że to właśnie ja mam dzisiaj poprowadzić za niego trening. On chyba oszalał. Przecież ta zgraja przerośniętych facetów nie będzie słuchała takiej delikatnej kobietki jak ja. Kevin gdy tylko zobaczył moje przerażenie próbował dodać mi otuchy. Obiecał, że w razie czego on mi pomoże, ale zaraz dodał, że na pewno taka pomoc nie będzie potrzebna bo chłopaki mnie uwielbiają. Ucieszyłam się kiedy to usłyszałam. Nie wiedziałam, że aż tak bardzo zaskarbiłam sobie ich uczucia. Pełna obaw, ale i podbudowana na duchu wysiadłam z samochodu. Rozstałam się z Kevinem pod szatnią chłopaków. Siatkarz miał się szybko przebrać i dołączyć do reszty, która już na pewno czeka na nas w sali. Nie powiem trochę się zdziwili kiedy zamiast trenera, którego na pewno się spodziewali pojawiłam się ja.
-Hej chłopaki. Dzisiaj to ja poprowadzę wasz trening.
-Fajnie, ale zagrasz z nami – odezwał się Grebennikov.
-Naprawdę chcecie żebym z wami zagrała? – wszyscy zgodnie pokiwali głowami na tak – w takim razie chyba nie mam innego wyjścia.
-Co mnie ominęło? – na salę wpadł zdyszany Kevin
-Amelia z nami zagra – odpowiedział Le Roux
-Dobra, dobra wszystko pięknie i w ogóle, ale gdzie jest Rossard? Widział go ktoś? – wszyscy zaprzeczyli – cholera, ten to zawsze musi sprawiać problemy. Zacznijcie rozgrzewkę, a ja zadzwonię do tego idioty. No już biegać, biegać.
Wyjęłam telefon z torebki i zadzwoniłam do mojego przyjaciela. Ja naprawdę wszystko rozumiem, wieczór z dziewczyną, zabawa, ale trening to jego obowiązek. Jak tylko się z nim zobaczę to ochrzanię go tak, że do końca życia mnie popamięta. Ma szczęście, że akurat dzisiaj Laurenta nie ma bo chyba by mu nogi z tyłka powyrywał. Teraz oczywiście nie odbiera telefonu. Już ja się z nim policzę.
-I co? – nawet nie zauważyłam kiedy obok mnie pojawił się Kevin.
-Nie odbiera. Na pewno siedzi teraz u tej swojej Megan.
-Właściwie to co ty o niej wiesz?
-Niewiele. Poznał ją podczas tej feralnej imprezy. Spotkali się ze sobą kilka razy, głównie u niego w mieszkaniu, ale ja ani razu jej nie widziałam. Cholera Kevin, a jeżeli coś mu się stało. Jeśli to jakaś psychopatka i przetrzymuje go u siebie w mieszkaniu? A ja nawet nie wiem gdzie ona mieszka – zaniepokoiłam się.
-Spokojnie, nie wyciągaj  pochopnych wniosków. Na pewno stracił poczucie czasu i po prostu zapomniał o treningu.
-Mam nadzieję, bo nawet nie chcę myśleć o tym co mogło się stać.
-Po treningu pojedziemy do jego mieszkania i na niego zaczekamy. Chcesz?
-Jesteś aniołem – złożyłam na jego ustach pocałunek.
-Dobra gołąbki nie chciałbym wam przeszkadzać, ale rozgrzewka skończona – odezwał się Jenia.
-Tak, tak. To jak się dzielimy?
-To może ty nas podziel – wtrącił Marechal.
-Ok w takim razie. Jenia, Le Goff, Le Roux, Marechal, Kevin, Toniutti kontra reszta.
Grało nam się świetnie. Ben to świetny rozgrywający. Każda piłka, która do mnie docierała była idealna. Z reszta każdy z chłopaków bardzo się starał. Cieszyłam się, że mam szansę być częścią tak świetnej ekipy jak reprezentacja Francji. Moja ekipa wygrała 3:1, a ja zapisałam na swoim koncie piętnaście punktów, dwa udane bloki i trzy asy serwisowe.
-Myślę, że powinnaś zastanowić się nad powrotem do siatkówki – stwierdził Rouzier.
-Ale ja się wcale od niej nie odcięłam, w końcu jestem tutaj.
-Dobrze wiesz, że nie o to nam chodzi – poparł kolegę Ben.
-Powiedzcie po prostu, że macie mnie dość i tyle.
-Dobrze wiesz, że nie o to nam chodzi. Masz talent i nie powinnaś go marnować – dodał Le Roux.
-Chłopcy to już zamknięty temat. Teraz jestem fizjoterapeutką. Zawodowa kariera po prostu nie jest dla mnie. Już się z tym pogodziłam, ale dziękuję wam za wszystkie miłe słowa. Jesteście kochani.

-Ojejku jejku jak się łzawo zrobiło chyba się popłaczę – spod ziemi wyrósł Earvin.
-Nie wierzę. Czy ty naprawdę jesteś aż tak głupi? Laurent chyba wyraźnie powiedział, że nie masz tu czego szukać – zdenerwował się Kevin.
-Już się boję. Twój ojczulek nie może mi nic zrobić. Formalnie rzecz biorąc nic się nie stało.
-Trzymajcie mnie bo mu coś zrobię. Uważasz, że nic się nie stało? Gdybyś mnie wtedy zgwałcił też tak byś uważał. A przepraszam zapomniałam. Wziąłbyś po prostu to co ci się od dawna należało. Jesteś nienormalny. Nie wiem jak mogłam być tak zaślepiona – upadłam na kolana i zaniosłam się szlochem.
-Dramatyzujesz kochana, dobrze wiem, że ci się podobało.
-Ty jesteś nienormalny. Wynoś się stąd natychmiast – odezwał się Le Goff.
-Nie słyszałeś co powiedział? Mamy ci to ręcznie przetłumaczyć? – spytał Marechal.
-A gdzie twój ukochany przyjaciel? Czyżby coś mu się stało? – wykrzyczał na odchodne N’Gapeth
-Amelia myślę, że powinnaś to zgłosić na policję. Wiem, że to nie jest łatwe, ale to staje się coraz bardziej przerażające. Zaczynamy się o ciebie martwić. Nie chcemy żeby cokolwiek coś ci się stało – usłyszałam jak Bena popierają wszyscy – jeśli chcesz pojedziemy tam z tobą. Możemy powiedzieć o tym co dzisiaj się stało.
-Chyba macie rację. Jesteście kochani, ale powinnam to sama załatwić. Kevin pojedziesz ze mną?
-Oczywiście, że tak. Chyba nie myślałaś, że pozwolę ci pojechać tam samej – pocałował mnie w czoło.
-Dobra dość mazgajenia, proszę się porozciągać i zapraszam po kolei do mnie i do Markusa.

Nie chciałam dać tego po sobie poznać, ale po tym co powiedział Earvin naprawdę zaczęłam się martwić o Thibaulta. Bałam się, że może mieć on coś wspólnego z jego zniknięciem. Nie chciałam na razie mówić nic Kevinowie bo zapewne stwierdziłby, że dramatyzuję, ale ja mam jakieś złe przeczucia. Mam tylko nadzieję, że kiedy wrócimy do mieszkania Thibault będzie w nim siedział cały i zdrowy.
-Gotowa? – do mojego gabinetu wszedł mój chłopak.
-Wątpię czy do takiego czegoś można się przygotować. Na samą myśl o tym, że będę musiała komukolwiek o tym powiedzieć jest mi niedobrze.
-Będę cały czas z tobą. Nie dam nikomu cię skrzywdzić – wziął mnie za rękę.

Razem z Kevinem wyszliśmy z hali i wsiedliśmy do jego samochodu. Podczas drogi byłam bardzo zdenerwowana. Tillie musiał to wyczuć bo położyć swoją dłoń na moim kolanie i spojrzał mi przez chwilę głęboko w oczy. Bałam się, że na komendzie nie potraktują mnie poważnie. W końcu kim ja jestem? Właśnie, nikim, a Earvin jest znanym siatkarzem. Słowo szarej myszki przeciwko słowu takiej gwiazdy. Nawet nie zauważyłam kiedy zaparkowaliśmy przed komisariatem. Z letargu wyrwało mnie dopiero otwarcie moich drzwi przez Kevina. Bez zastanowienia dałam mu rękę, a następnie wtuliłam się w niego. Siatkarz pogłaskał mnie delikatnie po głowie i razem ze mną skierował się do budynku. Na moje szczęście przesłuchanie poprowadziła kobieta. Starała się z całych sił zrozumieć moją sytuację. Powiedziała, że zrobi wszystko żeby Earvin zapłacił za swoje zachowanie. Stwierdziła, że konieczne będzie przesłuchanie kilku chłopaków żeby potwierdzili dzisiejszą sytuację z treningu. Na sam koniec dała mi jeszcze swoją wizytówkę i powiedziała, że gdyby tylko coś się działo to mogę dzwonić o każdej porze dnia i nocy. Drogę z komisariatu do mieszkania Thibaulta pokonaliśmy w ciszy. Żadne z nas nie miało ochoty na rozmowę. Z drżącym sercem podeszłam do drzwi mieszkania mojego przyjaciela. Ku mojemu zdziwieniu drzwi były uchylone. Przestraszyłam się bo byłam pewna, że zamykaliśmy drzwi kiedy rano wychodziliśmy. Kevin odsunął mnie, a sam wszedł do środka. Po chwili znalazł się znów obok mnie i wprowadził mnie do środka.
-Co tu się stało? – całe mieszkanie było wywrócone do góry nogami.
-Wygląda tak jakby ktoś się włamał. Sprawdź czy coś zginęło – kiwnęłam głową i zaczęłam uważnie oglądać wszystkie pomieszczenia – wydaje mi się, że wszystko jest na swoim miejscu.
-Dziwne. Po co ktoś miałby się włamywać i nic nie kraść. Musimy zadzwonić na policję. Może znajdą tutaj jakieś odciski palców. Nie wiadomo kto za tym stoi.
-Ja chyba wiem. Pamiętasz jak Earvin na treningu pytał o Thibaulta.
-O cholera. Dzwoń do Rossarda może teraz w końcu odbierze – drżącymi dłońmi wybrałam numer przyjaciela, tym razem nie było nawet sygnału od razu odezwała się automatyczna sekretarka.
-Sekretarka.
-Dzwoń do tej komisarz, z którą dzisiaj rozmawialiśmy.
-A jeśli mu się coś stało?
-Nawet tak nie myśl, na pewno jest cały i zdrowy.
-Czy ty siebie słyszysz? Widzisz jak wygląda mieszkanie.
-Daj telefon. Ja zadzwonię, a teraz weź klucz i zamknij za nami drzwi. Nie możemy niczego tutaj dotknąć zanim przyjedzie policja. 

Policja przyjechała dwadzieścia minut później. Zaprowadziliśmy ich na górę, a sami postanowiliśmy poczekać na dole na panią komisarz. Przyjechała dziesięć minut później. Kazała nam wejść ze sobą na górę. Podeszła na chwilę do swoich kolegów, a później poszliśmy do kuchni spokojnie porozmawiać.
-Czyli jak przyszliście drzwi były otwarte.
-Dokładnie, drzwi były uchylone. Zdziwiłam się bo doskonale pamiętam, że kiedy wychodziliśmy rano z domu zamykaliśmy drzwi na klucz – Kevin przytaknął.
-Może po prostu Thibault wrócił do domu.
-Nie było go na treningu. Zdziwiłam się bo ostatnio spóźnił się na trening i miał przez to problemy. Wątpię żeby chciał po raz kolejny podpaść trenerowi.
-Zamek w drzwiach nie jest uszkodzony. To znacz, że pani przyjaciel musiał doskonale znać osobę, którą wpuścił do domu. Czy pan Rossard ma jakiś wrogów?
-Żartuje pani? Jego nie da się nie lubić.
-A ten pani były facet?
-Odgrażał się, że zrobi coś mi albo chłopakom. Myśli pani, że to on może za tym wszystkim stać?
-Wie pani, na razie nie możemy wykluczyć żadnego scenariusza. Czy ktoś oprócz pani i pani przyjaciela miał klucze do mieszkania?
-Raczej nie.
-Raczej?
-Thiabult poznał ostatnio jakąś dziewczynę, ale nie wiem czy dał jej klucze. Wiem, że kilka razy była w mieszkaniu, ale mnie wtedy zawsze nie było w domu.
-Gdzie pani wtedy była?
-U Kevina – kiwnęłam głową na chłopaka stojącego obok mnie – w sumie nawet wydało mi się to trochę dziwne, że nie chciał mi jej przedstawić, ale tłumaczyłam sobie to tym, że znają się od niedawna.
-Wie pani jak nazywa się ta dziewczyna?
-Niestety nie.
-Próbowała się pani dodzwonić do przyjaciela?
-Wiele razy, ale najpierw nie odbierał, a później od razu włączała się automatyczna sekretarka.
-Dobrze w takim razie niech zostawi nam pani klucze do mieszkania, my wszystko pozamykamy kiedy skończymy. Myślę, że nie ma sensu żeby czekała pani do tego czasu. Z resztą i tak nie może pani tutaj zostać. Niewykluczone, że w tej całej sytuacji wcale nie chodziło o pani przyjaciela tylko o panią. Będzie lepiej jeśli na jakiś czas przeniesie się pani gdzieś indziej. Jest jakaś rodzina u której mogłaby pani zamieszkać?
-Zamieszka u mnie.
-Świetnie, w takim razie niech weźmie pani najpotrzebniejsze rzeczy i idzie. Jutro się do pani odezwiemy. Oczywiście jeśli pojawią się jakieś nowe fakty natychmiast damy pani o tym znać. Gdyby pani sobie coś przypomniała albo pan Rossard się z panią skontaktował proszę od razu nas o tym zawiadomić.
-Oczywiście.

Kiedy dojechaliśmy do domu Kevina na zewnątrz było już całkiem ciemno. W ciszy przekroczyliśmy próg po czym ja od razu skierowałam się do salonu. Usiadłam na kanapie i ukryłam twarz w dłoniach. Po jakimś czasie poczułam jak obok mnie siada Kevin i obejmuje mnie ramieniem.
-Zrobiłem dla nas gorącą czekoladę.
-Dziękuję, ale nie mam ochoty.
-Nie pytałem czy masz ochotę. Masz wypić. Martwię się o ciebie, nie jadłaś dzisiaj prawie nic. Tak nie można.
-Nic mi nie będzie.
-Proszę cię.
-Niech ci będzie. Musimy chyba zadzwonić do twojego taty i o wszystkim mu powiedzieć.
-Chyba powinniśmy, ale dzisiaj już i tak chyba nie ma sensu tego robić. Jest późno tylko go obudzimy. Pojedziemy do niego jutro z samego rana przed treningiem.
-Skoro myślisz, że tak będzie lepiej.
-Idź weź prysznic. Powinnaś odpocząć.
-A jeśli akurat wtedy zadzwoni pani komisarz albo Tkibault?
-Położymy telefon obok łóżka, na pewno usłyszysz jeśli zadzwoni. Zrobię nam w tym czasie kolację.
-Ale…
-Tak wiem nie chcesz, nie jesteś głodna, ale może w międzyczasie zgłodniejesz?
-Nie odpuścisz?
-Znasz mnie, po co pytasz? – zapytał i ucałował mnie w czoło – no już leć do tej łazienki.
-Jesteś kochany.

8 komentarzy:

  1. Martwię się o Thibaulta.
    Boję się, że Earvin i ta cała Megan zrobili coś Thibaultowi. Taka zemsta na Amelii.
    Czekam ba następny.
    Buziaczki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny. :)
    Mam nadzieję, że Rossardowi nic się nie stało. :]
    Dobrze, że Mela poszła w końcu na policje. :P
    Nie wiem co Earvin kombinuje, ale na pewno to coś niedobrego. :/
    Ta cała Megan mi się nie podoba. :(
    Dobrze, że Amelia ma wsparcie u wzystkich. :D
    Czekam na kolejny z niecierpliwością i życzę dużo weny. ^_^

    Zapraszam do siebie. *_*
    Mam nadzieję, że wpadniesz i pozostawisz po sobie ślad. =>

    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział MEGA trzymający w napięciu.
    Oby tak dalej!
    Świetne!!

    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy11/9/16 16:18

    Świetny!!
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D
    Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście że Earvin miał coś wspólnego ze zniknięciem Thibaulta, jestem wręcz pewna że ta tajemnicza dziewczyna z nim współpracowała. Tylko nie rozumiem jednego ... po co?! I co on chce mu zrobić. Rozumiem że jest wściekły z powodu zawieszenia ale kurde to już lekka przesada co on wyprawia. Mam nadzieję że chce on tylko postraszyć Amelię, a jej przyjacielowi nic się nie stało :(
    (http://sono-un-italiano.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy11/9/16 19:37

    Jest super! Jak zawsze! Już nie mogę doczekać się następnego, i co z Thibaultem :o

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny rozdział ;) Earvin napewno stoi za zniknięciem Thibaulta , a ta dziewczyna napewno mu pomogła. Chce się zemścić na Amelce ,niech jej da spokój....Mam nadzieję,że wszystko będzie dobrze ,że nic się nie stanie Thibaultowi. POzrawiam :*

    OdpowiedzUsuń