niedziela, 21 lutego 2021

12. Mamy pani słowo przeciwko jego słowu.

Kolejnego dnia obudził mnie dzwoniący telefon. Odebrałam natychmiast, nie zwracając uwagi na fakt, że Kevina nie ma obok mnie.

-Halo.

-Dzień dobry Pani Amelio. Przed chwilą skończyliśmy rozmawiać z pani byłym chłopakiem.

-Dowiedzieliście się czegoś istotnego?

-Pan Earvin twierdzi, że nie chciał pani zrobić nic złego w klubie. Podobno źle go pani zrozumiała.

-Boże, jaki on jest żałosny.

-Zła wiadomość jest taka, że najprawdopodobniej nie będziemy w stanie nic zrobić w tej sprawie. W klubie, w którym bawiliście się państwo tego feralnego dnia, nie ma kamer. Mamy pani słowo przeciwko jego słowu.

-A co z zeznaniami Kevina? On może potwierdzić, co tam się tak naprawdę stało.

-Wie pani jak to wygląda. Pan Kevin jest pani obecnym chłopakiem.

-Czy ja dobrze rozumiem, że ujdzie mu to na sucho?

-Proszę mi jeszcze powiedzieć czy ma pani ubrania, w które była pani ubrana tamtego dnia? Nie wyrzuciła ich pani?

-Powinny gdzieś być, mogę ich poszukać.

-Proponuję to zrobić. To może być jedyny punkt zaczepienia, który może uratować tę całą sytuację. To jedyny sposób na udowodnienie tego, co właściwie wydarzyło się w klubie. Proszę również porozmawiać z siatkarzami, którzy widzieli ostatnie zajście z pani chłopakiem w roli głównej. Im więcej świadków tym lepiej dla pani. Pani przyjaciel też widział to całe zajście?

-Nie, on przyszedł już po tym, jak Kevin wyprowadził mnie z klubu.

-Tak czy inaczej jego zeznania też mogą się przydać.

-Wiadomo coś w jego sprawie?

-Pan N’Gapeth nie powiedział nam nic nowego. Twierdzi, że nie ma nic wspólnego ze zniknięciem pana Rossarda. Szczerze powiedziawszy, nie bardzo mu wierzę. Trochę już pracuję w tym fachu i potrafię rozpoznać, kiedy ktoś coś kręci, a pani były chłopak na pewno nie był ze mną do końca szczery. Wysłaliśmy za nim ogon. Zobaczymy, może i tym razem moja intuicja mnie nie myli. Niech pani będzie dobrej myśli. Pan Rossard na pewno znajdzie się cały i zdrowy.

-Mam nadzieję, dziękuję za telefon.


Po skończonej rozmowie z panią komisarz zerknęłam w końcu na zegarek i oniemiałam. Powinnam już od dawna być na treningu. Dlaczego ten głupek mnie nie obudził? Trener Tillie będzie na mnie wściekły. Na szafce nocnej zauważyłam kartkę złożoną na pół. Widniał na niej tekst napisany odręcznie przez Kevina: „Spałaś tak słodko, że nie miałem serca cię budzić. Jakoś wytłumaczę cię przed tatą. Na pewno zrozumie, że możesz być zmęczona całym tym zamieszaniem z Earvinem i Thiboultem. W kuchni czeka na ciebie przygotowane śniadanie. Wystarczy, że wstawisz do mikrofali i sobie odgrzejesz. Ja wrócę zaraz po treningu. Tak, wiem, że mnie kochasz. Ja ciebie też”. Jak ja kocham tego głuptasa. Earvin nigdy by się tak nie zachował. Dla niego zawsze najważniejszy był on sam. Jego szczęście, dobro i sukcesy. Wcześniej nie zwracałam na to uwagi. Miałam przysłowiowe klapki na oczach. Dopiero po rozstaniu uświadomiłam sobie, że ten człowiek wysysał ze mnie powoli całą radość życia. W sumie to powinnam mu podziękować za to, że mnie zdradził. Gdyby nie to nigdy nie zdałabym sobie z tego sprawy i nadal tkwiła w tym toksycznym związku. Dobra koniec tego leniuchowania czas zebrać tyłek z łóżka i sprawdzić co dobrego Kevin przygotował mi do jedzenia. Okazało się, że czekały na mnie naleśniki z owocami. Podziwiam go, że chciało mu się stać od rana przy garach. Mnie zazwyczaj rano sił starcza na zrobienie kanapek, ewentualnie jajecznicy. Po skończonym śniadaniu postanowiłam zrobić sobie długą odprężającą kąpiel. Kiedy wychodziłam z łazienki ,usłyszałam kroki na dole. Przekonana o tym, że to Kevin wrócił z treningu, niewiele myśląc skierowałam swoje kroki na parter. Ku mojemu zaskoczeniu Kevin owszem wrócił, ale nie był sam. Moim oczom ukazała się zadowolona twarz Jenii.

-Gdybym wiedział, że tutaj można zastać takie widoki, częściej bym cię odwiedzał Kevin – w tym momencie zorientowałam się, że mam na sobie jedynie bieliznę i czym prędzej odwróciłam się na pięcie, aby pójść do sypialni i narzucić na siebie cokolwiek – nie musisz się tak wstydzić Melka, ciałko masz niczego sobie.

-Stary hamuj piętą, mówisz o mojej dziewczynie – skarcił go Kevin.

-O co ci chodzi? Powiedziałem tylko to, o czym doskonale wiesz – zaśmiał się libero i poklepał przyjmującego po plecach. Po tym, co zauważyłem, żałuję, że nie jestem na twoim miejscu.

-Jenia!!! – Kevin zdzielił w tym momencie Grebennikova w łeb.

-Mogłeś mi powiedzieć, że będziemy mieli gościa, nie paradowałabym w samej bieliźnie po mieszkaniu.

-Napisałem Ci smsa, że Jenia przyjedzie ze mną po treningu – złapałam za telefon leżący na stoliku. Faktycznie na wyświetlaczu ukazał mi się sms od mojego chłopaka.

-Dobra koniec o tym, co się działo przed chwilą. Lepiej powiedz mi, jak twój ojciec zareagował na moją nieobecność?

-Rozumie całą sytuację. Powiedział, że nie ma ci tego za złe, ale na popołudniowym treningu masz już się pojawić. Tak, żeby miał kto wymasować nasze zbolałe kości.

-Myślałam, że będzie na mnie zły.

-Nie taki diabeł straszny jak go malują. Nawet mój ojciec potrafi pokazać ludzką twarz – zaśmiał się. Poza tym nie jest taki najgorszy.

-Melka wiadomo już coś więcej o Thiboulcie? – zapytał Jenia.

-Rano dzwoniła Pani komisarz. Rozmawiała z Earvinem. Podobno nie ma nic wspólnego ze zniknięciem Thiboulta. Ponadto stwierdził, że nie chciał mi zrobić nic złego w klubie i to ja źle go zrozumiałam.

-Może jeszcze sama chciałaś mu wskoczyć do łóżka – wybuchnął Kevin – zabiję tego gnojka gołymi rękoma – złapał za kluczyki do auta i chciał wyjść z mieszkania, na szczęście w mieszkaniu był Jenia i w porę złapał go za fraki, zmuszając do pozostania w mieszkaniu.

-Czyś Ty oszalał? Chcesz, żeby ten idiota osiągnął to, na czym mu zależy? Zamiast niego to ty wylądujesz w więzieniu, jeśli cokolwiek mu zrobisz. Obiecaj mi, że nie będziesz się na nim mścił.

-Nie mogę ci tego obiecać.

-Kevin! Obiecaj mi to albo z nami koniec. Nie będę cię odwiedzała w areszcie. Rozumiemy się? Potrzebuję mieć teraz w tobie oparcie. Musimy wszyscy zebrać siły, żeby wepchnąć tego dupka za kratki. Jesteś mi potrzebny do tego, jak nikt inny – rozpłakałam się z tych emocji.

-Kochanie przepraszam cię – momentalnie obok mnie znalazł się Kevin. Nie chciałem, żebyś się denerwowała. Obiecuję, że będę się trzymał od niego z daleka. Nie mogę sobie pozwolić na stratę takiej kobiety jak ty – pocałował mnie w czoło.

-Ja chyba będę się już zbierał.

-Jenia, mam do ciebie jeszcze jedno pytanie.

-Wal śmiało.

-Niewykluczone, że będę potrzebowała świadków, którzy potwierdzą to, jak zachowywał się Earvin w ostatnim czasie. Mogę na ciebie liczyć?

-Jeszcze się pytasz głupia? Oczywiście, że tak. Nie pozwolę na to, żeby ten pajac szargał twoje dobre imię. W końcu jesteś najfajniejszą dziewczyną, jaką znam.

-Jesteś kochany.

-Wiem – zaśmiał się – do zobaczenia na treningu – i tyle go było.



Gdy tylko zostaliśmy sami, Kevin momentalnie zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.
-Nie masz się czego wstydzić, gwarantuję Ci, że każda kobieta chciałaby mieć takie ciało jak ty.
-To nie oznacza, że muszę je eksponować przed twoimi kolegami z drużyny. Pracujemy razem, to nie powinno się wydarzyć.
-Wydaje mi się, że troszkę przesadzasz. Nic takiego się nie stało, przecież nie byłaś naga, a skoro już o nagości mowa to może poszlibyśmy do sypialni? – uśmiechnął się chytrze Kevin.
-Jesteś niewyżyty seksualnie – zaśmiałam się.
-Przez grzeczność nie zaprzeczę – zaczął składać pocałunki na mojej szyi. Przerwał nam sygnał przychodzącego połączenia. Na wyświetlaczu mojego telefonu pokazał się numer pani komisarz. Wzięłam głęboki oddech i odebrałam.

-Tak słucham.
-Pani Amelio mam dla pani dobrze wieści…



-----------------------------------

Krótko, ale ostatnio nie miałam za dużo czasu żeby pisać. Obiecuję, że się poprawię :) 

Jesteście ciekawi z jaką wiadomością dzwoni Pani komisarz? 

Jeśli czytasz zostaw po sobie ślad w postaci komentarza - to bardzo motywuje do dalszego pisania. 

Pozdrawiam serdecznie i życzę udanej niedzieli. 

niedziela, 3 stycznia 2021

11. Zasługujesz na całe zło tego świata

 Po skończonym treningu udałam się do swojego gabinetu, żeby przygotować się do masażu chłopaków. Poszło nam nad wyraz sprawnie. Ostatni w kolejce do mnie był mój chłopak.

-Wiadomo już coś?

-Nie, jeszcze nie dzwonili z komisariatu. Zaczynam się coraz bardziej o niego martwić Kevin. To wszystko moja wina, ściągam pecha na tych, którym na mnie zależy. Boję się, że mu coś zrobili. Jeśli cokolwiek mu się stanie, nie wybaczę sobie tego. Rozumiesz?

-Kochanie nie możesz się obwiniać. Nie mamy pewności, że zniknięcie Thibaulta ma cokolwiek wspólnego z Earvinem. Nie wiemy nawet, czy ta cała Megan ma z nim cokolwiek wspólnego.

-Mam przeczucie, że nie spotkali się w tym klubie przez przypadek. Co, jeśli to całe spotkanie było od początku do końca zaplanowane. Może Earvin chciał po prostu się na mnie odegrać. Kevin, on doskonale wie, jak ważny jest dla mnie Thibault! – wykrzyczałam.

-Po pierwsze nie krzycz. W ten sposób niczego nie rozwiążesz, a chłopaków na pewno zainteresuje powód twojego wybuchu emocji.

-Masz rację, muszę się wziąć w garść. Kładź się – wzięłam się za to, co potrafię najlepiej. Pod koniec masażu usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Pospiesznie podbiegłam do aparatu, na ekranie widniał numer Pani komisarz. Natychmiast odebrałam.

 

-Dzień dobry. Macie już jakieś wieści?

-Dzień dobry. Niestety nie udało nam się jeszcze ustalić miejsca przebywania pana Rossarda, Udało nam się natomiast dowiedzieć gdzie mieszka pani Stępińska. Wysłaliśmy patrol policji pod jej miejsce zamieszkania. Niestety w mieszkaniu nikogo nie zastaliśmy. Sąsiedzi powiedzieli, że pani Megan nie było w mieszkaniu od kilku dni. Zostawiliśmy swoich ludzi na miejscu, żeby cały czas pilnowali mieszkania. Jak tylko Megan pojawi się w nim, zostanie aresztowana. Udało nam się jeszcze skontaktować z przyjaciółką pani Stępińskiej. Jutro z samego rana przyjdzie na komendę. Niestety obecnie nie ma jej w mieście, jest na jakimś wyjeździe z pracy.

-Dziękuję za informacje, gdyby dowiedziała się pani czegokolwiek nowego, proszę do mnie dzwonić o każdej porze dnia i nocy.

-Oczywiście. Do widzenia.

 

-Znaleźli ją? – gdy tylko zakończyłam rozmowę, momentalnie odezwał się mój chłopak.

-Niestety nie ma jej w domu. Jutro mają rozmawiać z jakąś jej przyjaciółką. Postawili też tajniaków pod jej mieszaniem na wypadek, gdyby wróciła. Jak tylko uda im się ustalić coś nowego mają się ze mną skontaktować.

-Przysięgam, jeśli ten idiota Earvin ma z tym cokolwiek wspólnego nogi mu z dupy powyrywam.

-Obiecaj mi, że nic mu nie zrobisz. Nie możesz sobie zniszczyć kariery przez takiego dupka jak on. Proszę, obiecaj mi to. Twój ojciec nie wybaczyłby mi, gdybyś z mojego powodu zniszczył sobie karierę, a już tym bardziej przed tak ważną imprezą jak Igrzyska Olimpijskie – odpowiedziała mi głucha cisza – Halo panie Tillie czy pan mnie w ogóle słyszy? Natychmiast proszę mi obiecać, że nie będziesz robił żadnych głupich wyskoków. Rozumiemy się?

-Niech Ci będzie, obiecuję – niechętnie odparł Kevin.

-No ja mam nadzieję. Idź się szybciutko przebrać i jedziemy do ciebie. Nie mam już siły, muszę się jak najszybciej położyć, bo ledwie stoję na nogach.

-Już się robi moja królowo. Za chwileczkę będę z powrotem.

Trzeba przyznać, że jak na Kevina faktycznie szybko udało mu się do mnie wrócić. Spakowałam telefon do torebki i trzymając się za ręce, wyszliśmy z hali. Jak się okazało, przed halą czekał na nas nieoczekiwany gość.

-Jeszcze z nią jesteś? – znikąd pojawił się Earvin i zwrócił się do Kevina.

-Co ty tutaj robisz? – wrzasnęłam - Miałeś się do mnie nie zbliżać!

-Czego ty nie zrozumiałeś w słowach mojego ojca. Jesteś zawieszony i nie masz prawa tutaj przychodzić – odezwał się mój chłopak.

-Dzwoniła do mnie jakaś pani komisarz poinformować mnie, że zgłosiłaś zawiadomienie o przestępstwie i zaprosiła mnie na komisariat. Czyś ty oszalała wariatko? Chcesz mi doszczętnie zniszczyć karierę?

-O nie mój drogi, jeśli ktokolwiek zniszczył twoją karierę, zrobiłeś to sam w momencie, w którym próbowałeś przelecieć mnie w klubie – zagotowało się we mnie na całego. Nie wierzę, że można być tak bezczelnym.

-Ta kobieta chyba nie ma rozumu, skoro uwierzyła ci w te wszystkie brednie. Kto o zdrowych zmysłach mógł uwierzyć w te twoje oszczerstwa. Sama chciałaś mi wskoczyć do łóżka, a kiedy ci odmówiłem, postanowiłaś wymyślić całą tę bajeczkę o gwałcie.

-Czy ty siebie słyszysz? Może ubranie sama sobie podarłam, żeby było bardziej wiarygodnie? Wiedziałam, że jesteś dupkiem, ale nie sądziłam, że aż takim. Mam nadzieję, że już nigdy więcej nie zagrasz dla reprezentacji. Ktoś taki jak ty nie powinien dostępować zaszczytu reprezentowania barw narodowych. Może skontaktuję się z władzami twojego nowego klubu i opowiem im, jak zachowuje się ich najnowszy nabytek. Myślisz, że zainteresuje ich ta historia? Ciekawe czy będą chcieli związać się kontraktem z facetem, który próbuje gwałcić kobiety. Nie wierzę, że wcześniej na to nie wpadłam.

-Nie ośmielisz się tego robić dziwko! – wykrzyczał.

-Ty skurwysynu – tego było już za wiele. Kevin zamachnął się i z całej siły uderzył Earvina w nos.

-Mała idiotka – Earvin zerwał się z ziemi, wycierając krew kapiącą mu z nosa – Do zobaczenia słońce. Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy.

-A ja nie. Zasługujesz na całe zło tego świata. Nie wiem jak mogłam być tak zaślepiona i wytrzymać z tobą tak długo. Thiboult od zawsze mówił, że nie jesteś mnie wart. Teraz doskonale widać, że miał racje.

-Ten twój przyjaciel. Zawsze mnie wkurzał. Gdyby nie jego gadanie już dawno wskoczyłabyś mi do łóżka i nie musiałbym zadowalać się twoją matką. Swoją drogą możesz jej przekazać, jak się z nią spotkasz, że jest słaba w łóżku – uśmiechnął się i odszedł.

-Nie wierzę, że można być aż tak zepsutym człowiekiem – wysyczałam.

-Nie przejmuj się nim, nie warto.

-Coraz bardziej upewniam się w przekonaniu, że ma coś wspólnego ze zniknięcie Rossarda. Jeszcze chwila i sam wykrzyczałby mi to w twarz.

-Musimy zadzwonić do pani komisarz i poprosić ją, żeby wypytała go jutro o jego zniknięcie. Może uda nam się ją przekonać i zleci komuś jego obserwację.

-Masz rację. Jeśli nasze przypuszczenia się sprawdzą, może uda nam się szybciej znaleźć Thibo – boję się o niego. Co, jeśli stanie mu się coś złego?

-Kochanie nie martw się na zapas. Proszę cię. Teraz chodź, zabieram cię do domu. Zrobię ci kolację i zadzwonię do pani komisarz, ty w tym czasie pójdziesz wziąć odprężającą kąpiel. Czuję, że jest ci potrzebna.

-Mówiłam ci dzisiaj, że jesteś kochany?

-Tak się składa, że akurat dzisiaj jeszcze nie. Wydaje mi się, że powinnaś mi to mówić częściej. Nie uważasz? – spojrzał na mnie proszącym wzrokiem – W końcu masz teraz najlepszego chłopaka na świecie.

-I zapewne również najskromniejszego – sprzedałam mu kuksańca w bok.

-Ej, ej tylko bez takich, bo zmienię zdanie i kolację będziesz musiała sobie sama przygotować – zagroził.

-Za bardzo mnie kochasz, żeby to zrobić. Zresztą z wzajemnością – podeszłam do niego i pocałowałam go z całej siły w usta.

-Masz rację – uśmiechnął się – Zapraszam – otworzył drzwi po stronie pasażera.

-Dziękuję.

 

Po powrocie do domu swoje kroki od razu skierowałam do łazienki, a Kevin poszedł do kuchni, uprzednio wykręcając numer na komisariat. Kiedy wróciłam w salonie czekała na nas przygotowana kolacja przy świecach.

-Postarałeś się – na moje usta mimowolnie wkradł się uśmiech.

-Dla takiej kobiety jak ty warto się starać – również się uśmiechnął.

-Dodzwoniłeś się? – zapytałam

-Tak, obiecała, że zapyta go o Thiboulta i puści za nim dyskretny ogon.

-Mam nadzieję, że cokolwiek to da – posmutniałam na samo wspomnienie sytuacji z moim przyjacielem – Nie mogę sobie darować, że nie poznałam tej Megan. Może gdybym się z nią spotkała, wyczułabym, że jest z nią coś nie tak.

-Proszę cię, nie zamartwiaj się już tym. Skąd mogłaś wiedzieć? Zjedzmy kolację i połóżmy się dziś wcześniej spać. Być może już jutro uda się sprowadzić Thiboulta do nas – objął mnie i przytulił.

-Nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobiła – pocałowałam go delikatnie.

-Pewnie siedziałabyś całymi dniami w mieszkaniu i zamartwiała się tą całą sytuacją. Na szczęście masz mnie, a ja mogę o ciebie zadbać.



_______________________________________________


Hejka, Hej. Sto lat mnie tutaj nie było. 

Nie uwierzycie, ale strasznie stęskniłam się za pisaniem. Ostatni rozdział pojawił się tutaj ponad cztery lata temu. Mam świadomość tego, że pewnie mało kto pamięta o tym opowiadaniu i o zakochanej w siatkówce. Nie ukrywam, że w moim serduszku tli się jednak nadzieja, że ktokolwiek tutaj został i będzie chciał doczytać tę historię do końca. Ja ze swojej stronym mam nadzieję, że nie rozczaruję was jej dalszą częścią. Oddaje w wasze ręce rozdział numer 11. O dziwo udało mi się całkiem szybko go napisać jak na tak długą przerwę od pisania. Jeśli ktoś tu jest to pewnie zastanawia się co u mnie. Śpieszę wam donieść, że skończyłam studia i jestem teraz dumną posiadaczką tytułów inżynier magister energetyki. Sama w to nie wierzę, że udało mi się tego dokonać. Dajcie o sobie znać w komentarzach. Mam nadzieję, że nie straciliście nadziei na kontynuację tej historii. 

niedziela, 11 października 2020

Ktokolwiek tu został?

Nie wiem czy ktokolwiek mnie jeszcze tutaj pamięta. Wpadłam na szalony pomysł żeby dokończyć to opowiadanie. Pytanie tylko czy jest dla kogo to robić. Dajcie znać w komentarzach czy ktokolwiek jeszcze tutaj jest i czy jest sens kończyć tę opowiastkę? 

sobota, 17 grudnia 2016

Zawieszam

Pewnie jak każda z Was zdążyła zauważyć już przez prawie trzy miesiące nie pojawił się nowy post. Składa się na to kilka różnych powodów. Po pierwsze nie mam za dużo wolnego czasu na studiach, a każdą wolną chwilę staram się po prostu poświęcać na odpoczynek. Możecie mi uwierzyć, że po całym tygodniu jedyne na co mam ochotę to położyć się do łóżka i przespać cały weekend. Po drugie straciłam wenę do tego opowiadania. Od początku miałam swoją wizję dotyczącą tego opowiadania jednak z czasem zaczęła mi się ona średnio podobać. Jako, że jestem z natury perfekcjonistką i lubię mieć wszystko poukładane nie chcę dodawać tutaj czegokolwiek, a tylko to co sama chciałabym przeczytać gdybym śledziła tego bloga. Nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział, za tydzień, miesiąc, może później. Postaram się napisać coś w Święta. Może taka chwilowa przerwa od nauki i studiowania pomoże mojej wenie w powrocie z dalekich krajów. Mogę Wam jednak obiecać, że opowiadanie na pewno zostanie zakończone. Jestem wam to winna i na pewno tak się stanie. Prędzej czy później. Dajcie znać czy ktokolwiek jeszcze tutaj został. Czy w ogóle warto kończyć to opowiadanie? Może to jakoś pomoże mi w szybszym powrocie do pisania.


Życzę Wam wszystkim wesołych Świąt Bożego Narodzenia spędzonych w ciepłej, rodzinnej atmosferze. Wymarzonych prezentów i udanego wypoczynku :*

poniedziałek, 19 września 2016

10. To co zrobiłaś jest niewybaczalne



Przepraszam, ze dodaję nowy rozdział dopiero dzisiaj, ale wczoraj umierałam. Dzisiaj jest już troszkę lepiej więc dodaję dziesiąteczkę. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Nie wiem czy kolejny będzie w weekend bo nie wiem jeszcze kiedy będę wracać do Wrocławia. Tak czy siak na pewno dam wam znać gdyby coś się zmieniło. Trzymajcie kciuki żebym jutro znalazła walizkę bo starą oddaje siostrze, która w tym roku tez wyjeżdża na studia, a ja muszę kupić sobie nową. Czy ja już kiedyś mówiłam, że nienawidzę jakichkolwiek zakupów? NIE? To mówię teraz. Liczę na wasze komentarze i dziękuję za ponad osiem tysięcy wyświetleń. 

PS. Gdyby się komuś nudziło to zapraszam do biblioteczki opowiadań, które czytam. Link jest w prawym górnym rogu. Może któraś z was znajdzie tam coś dla siebie :)

_______________________________________________________

Z samego rana pojechaliśmy do rodzinnego domu Kevina. Wiedziała, że na pewno zdenerwuje się kiedy usłyszy, że jego drugi atakujący na krótko przed rozpoczęciem Igrzysk Olimpijskich zniknął. W sumie trudno mu się dziwić. Niczego nieświadomy trener z szerokim uśmiechem na ustach otworzył nam drzwi i zaprosił do środka. Od razu jednak zorientował się, że coś musi być nie tak.
-Co się dzieje? Widzę po waszych minach, że na pewno nic dobrego.
-Porwali Thibaulta – odpowiedziałam.
-Zaraz, zaraz jakie porwali? Nic z tego nie rozumiem, opowiedzcie mi wszystko po kolei.
-Wczoraj Thibaulta nie było na treningu. Na początku myślałam, że po prostu zabalował z tą swoją nową dziewczyną, ale kiedy pojechaliśmy do jego mieszkania okazało się, że było włamanie. Właściwie to nawet nie wiadomo czy włamanie bo zamek był nienaruszony czyli Thibault musiał znać osobę, którą wpuścił do środka.
-Zawiadomiliście policję?
-Oczywiście, że tak.
-A ta dziewczyna? Ona musi coś wiedzieć.
-Niestety Thibault mi jej nigdy nie przedstawił. Wiem tylko, że ma na imię Megan.
-W takim razie nie pozostaje nam nic innego tylko czekać na to co ustali policja. Na razie nie mówimy o niczym chłopakom. Oficjalna wersja jest taka, że Thibault pojechał do rodziny. Miejmy nadzieję, że znajdzie się niedługo. Swoją droga powinniście zawiadomić mnie o tym wczoraj – spojrzał na nas groźnie.
-Nie było kiedy. Do wieczora rozmawialiśmy z policją, a później było już za późno żeby przyjeżdżać, a takich spraw nie załatwia się raczej przez telefon.
-Może i macie rację. Dobra zbieramy się na trening, nie możemy dać chłopakom poznać po sobie, że dzieje się coś złego. Zrozumiano?
-Jasne.

Na szczęście chłopcy uwierzyli, że Thibault musiał na jakiś czas wyjechać. Trening minął w miarę szybko i spokojnie. Kiedy kończyłam masować Rouziera, który był ostatni na mojej liście rozdzwonił się mój telefon. Na ekranie widniał numer pani komisarz. Wyprosiłam delikatnie Antka z gabinetu i odebrałam telefon. Pani policjant powiedziała, że są nowe fakty dotyczące porwania Thibaulta i poprosiła żebym przyjechała możliwie jak najszybciej na komendę. Pożegnałam się z nią i pośpiesznie zamknęłam gabinet kierując się do wyjścia z hali. W połowie drogi do samochodu dogonił mnie Kevin. Kiedy zobaczył jak bardzo jestem zdenerwowana kategorycznie zabronił mi prowadzić w takim stanie i sam zasiadł za kierownicą mojego samochodu.
-Możesz mi w końcu powiedzieć co się stało i dokąd chciałaś jechać w takim stanie?
-Dzwoniła pani komisarz są jakieś nowe fakty. Prosiła żebym przyjechała.
-Nie mogłaś po mnie przyjść? przecież w takim stanie mogłaś doprowadzić do jakiegoś wypadku! – wykrzyknął, pierwszy raz widziałam go w takim stanie, do tej pory zawsze był spokojny i opanowany – przepraszam, że się uniosłem, ale cholernie się o ciebie martwię. Nie chcę żeby cokolwiek ci się stało.
-Nie denerwuj się już tak, jesteś tutaj, nic mi nie jest. Jedź już.

Pod komendę dojechaliśmy dość szybko. Wysiadłam i biegiem udałam się do gabinetu, w którym zaledwie wczoraj byłam przesłuchiwana. W pomieszczeniu za biurkiem siedziała komisarz Jonson, a obok niej stał jakiś inny policjant.
-Witam panią pani Amelio. Cieszę się, że tak szybko udało się pani przyjechać – w tym momencie do gabinetu wszedł Kevin.
-Dobry wieczór.
-Dobry wieczór panie Tillie. Max możesz już iść. Później do ciebie zajrzę – zwróciła się do chłopaka – poprosiłam żeby pani przyjechała ponieważ dowiedzieliśmy się pewnej interesującej rzeczy. W mieszkaniu pani przyjaciela znaleźliśmy dużo różnych odcisków. Podejrzewam, że większość należy do kolegów z drużyny pana Rossarda, ale jedne z nich mamy zarejestrowane w swojej bazie. Należą do niejakiej Megan Stępińskiej. Kojarzy pani tą kobietę? – pokazała mi zdjęcia jakieś dziewczyny.
-Nie, niestety nie, ale to może ją poznał ostatnio Thibault.
-Nie wykluczone, mówiła pani, że kilka razy była w jego mieszkaniu. To by się zgadzało bo jej odcisków w mieszkaniu było całkiem sporo.
-Czy to możliwe żeby ta cała Megan była w jakikolwiek sposób powiązana z Earvinem.
-Tego jeszcze nie wiemy. Próbowaliśmy wczoraj i dzisiaj zastać pani byłego chłopaka w mieszkaniu, ale do tej pory nam się to nie udało. Pozostawiliśmy naszych ludzi pod jego domem. Możliwe, że w każdej chwili się tam pojawi.
-Może twoja matka wie coś na temat tego gdzie jest N’Gapeth?
-Co pani matka może mieć z tym wspólnego?
-Earvin zdradził Amelię z jej matką. Myślę, że może coś wiedzieć na jego temat – stwierdził siatkarz.
-O ile jeszcze w ogóle są razem.
-Myślę, że to dobry pomysł. Powinna się pani z nią skontaktować. Nie możemy  rezygnować z żadnej drogi, która może pomóc nam znaleźć pani przyjaciela. Wiem, że to z pewnością będzie dla pani trudne spotkać się z nią po tym wszystkim, ale myślę, że nie ma pani innego wyjścia.
-Jeśli tak pani mówi.
-Proszę się nie martwić, założymy pani podsłuch. Będziemy słyszeć wszystko co będzie mówiła. Jeśli cokolwiek będzie się działo zainterweniujemy.
-Mógłbym pójść razem z Amelią?
-Myślę, że to nie jest dobry pomysł. Nie wiadomo jak zareaguje na obecność innych osób.
-Dobrze w takim razie od razu do niej zadzwonię i umówię się na jutro z samego rana.
-Tak chyba będzie najlepiej.

Wybrałam numer mojej matki i w napięciu oczekiwałam na to aż odbierze. Szczerze powiedziawszy nie miałam najmniejszej ochoty się z nią spotykać, ale w obecnej sytuacji nie miałam wyjścia. Odebrała po trzecim sygnale.
-Co to się stało, że moja kochana córeczka sobie o mnie przypomniała – z trudem opanowałam chęć wygarnięcia jej wszystkiego.
-Chciałabym się z tobą spotkać.
-Wiedziałam, że zmądrzejesz. Gdzie i kiedy?
-Jutro o 9 w tej mojej ulubionej knajpce.
-Może być. To do jutra.

-Dziękuję, że pani to zrobiła. Proszę przyjechać jutro około 8. Założymy pani podsłuch.
-Dobrze.
-W takim razie do zobaczenia jutro.
-Do widzenia  - uścisnęłam jej rękę i wyszłam z gabinetu.

W samochodzie między nami panowała grobowa cisza. Wiedziałam, że Kevin martwi się o mnie, ale ja wiem, że muszę zrobić wszystko co w mojej mocy żeby Thibaultowi nie stało się nic złego. Nawet jeśli miałabym podpisać pakt z diabłem to zrobię to byleby on był bezpieczny. Kiedy weszliśmy do mieszkania przyjmującego wzięłam go za rękę i zaprowadziłam do salonu, a następnie usiadłam mu na kolanach.
-Wiem, że się  o mnie martwisz, ale ja naprawdę muszę to zrobić. Muszę spróbować. Może to pomoże znaleźć Thibaulta.
-Boję się, że coś ci się stanie – poczułam jak delikatnie całuje mnie w głowę.
-Nic mi się nie stanie. Policja będzie nad wszystkim czuwać. Słyszysz mnie? – pokiwał głową – pogadasz jutro ze swoim tatą i powiesz mu, że spóźnię się trochę na trening.
-Nie ma sprawy. Chociaż uważam, że powinienem jechać tam z tobą.
-Mówiłam ci już kiedyś, że jesteś nadopiekuńczy? – zaśmiałam się.
-To się nazywa miłość moja kochana. Nic nie poradzę na to, że tak na mnie działasz.
-Idź weź prysznic, a ja zrobię nam coś na kolację. Z tego wszystkiego nie zjadłeś nic po treningu. Laurent by mnie zabił gdyby się o tym dowiedział.
-A może masz ochotę wziąć ten prysznic razem ze mną.
-Kusząca propozycja, ale wiem jak to by się skończyło, a dzisiaj zdecydowanie nie możemy sobie na to pozwolić. No już zmykaj.
-Ok.

Następnego dnia rano wstałam bardzo wcześnie. Wyszłam z łóżka tak żeby nie obudzić Kevina, chciałam żeby jeszcze chwilkę sobie pospał. Musi mieć siłę żeby ćwiczyć na treningu. Wiem jak bardzo Laurent liczy na pomoc swojego syna w Rio. Kiedy kończyłam robić nam śniadanie poczułam silne ręce Kevina oplatające mój brzuch.
-Dawno wstałaś?
-Nie mogłam spać. Postanowiłam zrobić dla nas coś do jedzenia. Mam nadzieję, że cię nie obudziłam.
-Nie. Martwisz się?
-Dziwisz mi się? Myślisz, że Earvin może mieć coś wspólnego ze zniknięciem Thiabaulta?
-Nie mam pojęcia. chociaż ta dziewczyna, która akurat teraz pojawiła się w życiu Rossarda i zniknięcie N’Gapetha. To wszystko nie wygląda na przypadek.
-Boże dlaczego ja muszę zawsze ściągać pecha na wszystkich na których mi zależy. Powinieneś mnie zostawić i uciekać gdzie pieprz rośnie zanim jeszcze nie jest za późno.
-Chyba sobie ze mnie żartujesz. Za bardzo cię kocham żebym mógł to zrobić. Spójrz na mnie – położył dłoń na moim policzku – nie wolno ci myśleć, że to twoja wina. To nie twoja wina, że Earvin jest chory psychicznie. Nie możesz się za to obwiniać. Zrozumiano? – pokiwałam delikatnie głową – a teraz chyba musisz wyjąć to co jest w piekarniku bo sądząc po zapachu za chwilę się spali.
-Cholera zapiekanki – krzyknęłam i szybko wstałam z kolan chłopaka.
-Chyba da się je jeszcze zjeść – po chwili siatkarz stanął za mną i zawyrokował.
-Idź umyj ręce i wracaj do stołu.

Po śniadaniu Kevin odwiózł mnie na komisariat, a sam pojechał na trening. Uprzednio zapytał mnie jeszcze ze sto razy czy jestem pewna, że chcę to zrobić. Nie byłam, ale co miałam mu powiedzieć. Przecież nie mogłam mu powiedzieć, że najchętniej to bym się rozpłakała i położyła do łóżka. Gdy tylko weszłam na komendę ujrzałam panią komisarz. Sprawiała takie wrażenie jakby na mnie czekała.
-Dobrze, że już jesteś. Musimy wszystko przyszykować.
-Jestem do waszej dyspozycji.
-Cieszę się. Najpierw zainstalujemy całe okablowanie, a potem powiem ci jeszcze trochę o tym czego powinnaś dowiedzieć się od swojej matki.
Kobieta powiedziała mi, że powinnam jak najdelikatniej wypytać matkę o wszystko co związane z Earvinem. Stwierdziła, że zapewne niewiele mi powie, ale to nic bo zaraz po jej wyjściu z restauracji pójdzie za nią dwóch policjantów żeby na wszelki wypadek mieć ją na oku. Powiedziała mi jeszcze żebym się nie martwiła bo będą mieli wszystko pod kontrolą i nawet jeśli gdzieś w pobliżu czyhałby N’Gapeth nie pozwolą mu się nawet do mnie zbliżyć. Szczerze powiedziawszy nie za bardzo w to wierzyłam bo wiedziałam do czego jest zdolny mój były chłopak. Piętnaście minut przed umówionym spotkaniem siedziałam już zdenerwowana w knajpce. Matka oczywiście się spóźniła i przyszła dziesięć minut po czasie. Czułam, że po  prostu chce mnie wkurzyć bo doskonale wiedziała, że nie cierpię spóźnień i jestem do bólu punktualna.
-Witaj kochana. To miło, że chcesz się pogodzić.
-Pogodzić? Kto ci nagadał takich głupot. Nie mam najmniejszej ochoty się z tobą godzić.
-W takim razie po co chciałaś się ze mną spotkać. Nie rozumiem.
-Szukam Earvina, a ty chyba powinnaś wiedzieć gdzie jest.
-Niekoniecznie. Zerwał ze mną zaraz po tym jak nas wyrzuciłaś z domu. Córeczko tak bardzo cię przepraszam. Ja nie chciałam żeby to wszystko tak wyszło.
-Trzeba było myśleć o tym zanim wskoczyłaś do łóżka mojemu chłopakowi. Chociaż w sumie to powinnam być ci nawet wdzięczna. Dzięki temu dowiedziałam się, że Earvin to skończony dupek i psychopata.
-O czym ty mówisz?
-Twój kochanek, a zarazem mój były chłopak próbował mnie zgwałcić, a teraz chyba porwał Thibaulta.
-Boże moje dziecko – chciała mnie przytulić, ale odsunęłam się od niej.
-Nie udawaj, że się tym interesujesz.
-Kochanie zawsze będziesz moją najdroższą córeczką.
-Wątpię bo ja już nie mam mamy. Matki się tak nie zachowują. Nie wiesz gdzie jest N’Gapeth?
-Nie mam pojęcia.
-W takim razie nasza dłuższa rozmowa nie ma sensu.
-Wybaczysz mi kiedyś – spojrzała na mnie załzawionym wzrokiem.
-To co zrobiłaś jest niewybaczalne – spojrzałam na nią ostatni raz i wyszłam. Wyrwałam podsłuch ukryty pod moim swetrem i zaczęłam biec w kierunku hali. Kilka minut później zziajana byłam już na miejscu. Postanowiłam, że poczekam chwilę przed wejściem aż mój oddech się unormuje. W końcu chłopcy nie mogą zacząć nic podejrzewać. Akurat kiedy weszłam na salę chłopcy mieli chwilkę przerwy. Momentalnie obok mnie znalazł się Kevin.
-No i co?
-No i nic. Matka nic nie wie. Earvin rzucił ją chwilę po tym jak wyrzuciłam ich z domu. Rozumiesz, że ona chciała się ze mną pogodzić? Po tym wszystkim co mi zrobiła, tak po prostu chciała się pogodzić. Myślałam, że uduszę ją gołymi rękoma. Ja już nie mam matki Kevin. Nie po tym co zrobiła.
-Spokojnie kochanie. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale jestem z tobą.
-Najgorsze jest to, że ja naprawdę miałam nadzieję, że matka pomoże nam znaleźć Thibaulta.
-Policja na pewno niedługo go znajdzie zobaczysz – pocałował mnie w czoło i pobiegł do kolegów bo przerwa właśnie się skończyła.
-Amelka wiesz już coś? – podszedł do mnie trener.
-Niestety nie, policja nadal nic nie wie. Boję się, że mogło mu się coś stać.
-Nie możesz nawet tak myśleć. Słyszysz. Wszystko będzie w porządku, a Thibault niedługo wróci do nas cały i zdrowy. Przepraszam cię, ale muszę wracać do tych mutantów bo jeszcze się pozabijają – odwróciłam głowę i zobaczyłam Jenię biegającego za Rouzierem.
-Antek, Jenia spokój mi tak bo wam zafunduję taki masaż, że przez tydzień nie będziecie mogli chodzić. Rozumiemy się?
-Tak jest szefowo.
-Dzięki – wyszeptał mi na ucho trener.
-Nie ma za co.
-Czasem naprawdę nie mam już do nich siły.
-Nie dziwię się w sumie – zaśmiałam się.