Po skończonym treningu udałam się do swojego gabinetu, żeby przygotować się do masażu chłopaków. Poszło nam nad wyraz sprawnie. Ostatni w kolejce do mnie był mój chłopak.
-Wiadomo już coś?
-Nie, jeszcze nie dzwonili z komisariatu. Zaczynam się
coraz bardziej o niego martwić Kevin. To wszystko moja wina, ściągam pecha na
tych, którym na mnie zależy. Boję się, że mu coś zrobili. Jeśli cokolwiek mu
się stanie, nie wybaczę sobie tego. Rozumiesz?
-Kochanie nie możesz się obwiniać. Nie mamy pewności, że
zniknięcie Thibaulta ma cokolwiek wspólnego z Earvinem. Nie wiemy nawet, czy ta
cała Megan ma z nim cokolwiek wspólnego.
-Mam przeczucie, że nie spotkali się w tym klubie przez
przypadek. Co, jeśli to całe spotkanie było od początku do końca zaplanowane.
Może Earvin chciał po prostu się na mnie odegrać. Kevin, on doskonale wie, jak
ważny jest dla mnie Thibault! – wykrzyczałam.
-Po pierwsze nie krzycz. W ten sposób niczego nie
rozwiążesz, a chłopaków na pewno zainteresuje powód twojego wybuchu emocji.
-Masz rację, muszę się wziąć w garść. Kładź się – wzięłam
się za to, co potrafię najlepiej. Pod koniec masażu usłyszałam dźwięk mojego
telefonu. Pospiesznie podbiegłam do aparatu, na ekranie widniał numer Pani
komisarz. Natychmiast odebrałam.
-Dzień dobry. Macie już jakieś wieści?
-Dzień dobry. Niestety nie udało nam się jeszcze ustalić
miejsca przebywania pana Rossarda, Udało nam się natomiast dowiedzieć gdzie
mieszka pani Stępińska. Wysłaliśmy patrol policji pod jej miejsce zamieszkania.
Niestety w mieszkaniu nikogo nie zastaliśmy. Sąsiedzi powiedzieli, że pani
Megan nie było w mieszkaniu od kilku dni. Zostawiliśmy swoich ludzi na miejscu,
żeby cały czas pilnowali mieszkania. Jak tylko Megan pojawi się w nim, zostanie
aresztowana. Udało nam się jeszcze skontaktować z przyjaciółką pani
Stępińskiej. Jutro z samego rana przyjdzie na komendę. Niestety obecnie nie ma
jej w mieście, jest na jakimś wyjeździe z pracy.
-Dziękuję za informacje, gdyby dowiedziała się pani
czegokolwiek nowego, proszę do mnie dzwonić o każdej porze dnia i nocy.
-Oczywiście. Do widzenia.
-Znaleźli ją? – gdy tylko zakończyłam rozmowę, momentalnie
odezwał się mój chłopak.
-Niestety nie ma jej w domu. Jutro mają rozmawiać z jakąś
jej przyjaciółką. Postawili też tajniaków pod jej mieszaniem na wypadek, gdyby
wróciła. Jak tylko uda im się ustalić coś nowego mają się ze mną skontaktować.
-Przysięgam, jeśli ten idiota Earvin ma z tym cokolwiek
wspólnego nogi mu z dupy powyrywam.
-Obiecaj mi, że nic mu nie zrobisz. Nie możesz sobie
zniszczyć kariery przez takiego dupka jak on. Proszę, obiecaj mi to. Twój
ojciec nie wybaczyłby mi, gdybyś z mojego powodu zniszczył sobie karierę, a już
tym bardziej przed tak ważną imprezą jak Igrzyska Olimpijskie – odpowiedziała
mi głucha cisza – Halo panie Tillie czy pan mnie w ogóle słyszy? Natychmiast
proszę mi obiecać, że nie będziesz robił żadnych głupich wyskoków. Rozumiemy
się?
-Niech Ci będzie, obiecuję – niechętnie odparł Kevin.
-No ja mam nadzieję. Idź się szybciutko przebrać i jedziemy
do ciebie. Nie mam już siły, muszę się jak najszybciej położyć, bo ledwie stoję
na nogach.
-Już się robi moja królowo. Za chwileczkę będę z powrotem.
Trzeba przyznać, że jak na Kevina faktycznie szybko udało
mu się do mnie wrócić. Spakowałam telefon do torebki i trzymając się za ręce,
wyszliśmy z hali. Jak się okazało, przed halą czekał na nas nieoczekiwany gość.
-Jeszcze z nią jesteś? – znikąd pojawił się Earvin i
zwrócił się do Kevina.
-Co ty tutaj robisz? – wrzasnęłam - Miałeś się do mnie nie
zbliżać!
-Czego ty nie zrozumiałeś w słowach mojego ojca. Jesteś
zawieszony i nie masz prawa tutaj przychodzić – odezwał się mój chłopak.
-Dzwoniła do mnie jakaś pani komisarz poinformować mnie, że
zgłosiłaś zawiadomienie o przestępstwie i zaprosiła mnie na komisariat. Czyś ty
oszalała wariatko? Chcesz mi doszczętnie zniszczyć karierę?
-O nie mój drogi, jeśli ktokolwiek zniszczył twoją karierę,
zrobiłeś to sam w momencie, w którym próbowałeś przelecieć mnie w klubie –
zagotowało się we mnie na całego. Nie wierzę, że można być tak bezczelnym.
-Ta kobieta chyba nie ma rozumu, skoro uwierzyła ci w te
wszystkie brednie. Kto o zdrowych zmysłach mógł uwierzyć w te twoje
oszczerstwa. Sama chciałaś mi wskoczyć do łóżka, a kiedy ci odmówiłem,
postanowiłaś wymyślić całą tę bajeczkę o gwałcie.
-Czy ty siebie słyszysz? Może ubranie sama sobie podarłam,
żeby było bardziej wiarygodnie? Wiedziałam, że jesteś dupkiem, ale nie
sądziłam, że aż takim. Mam nadzieję, że już nigdy więcej nie zagrasz dla
reprezentacji. Ktoś taki jak ty nie powinien dostępować zaszczytu
reprezentowania barw narodowych. Może skontaktuję się z władzami twojego nowego
klubu i opowiem im, jak zachowuje się ich najnowszy nabytek. Myślisz, że
zainteresuje ich ta historia? Ciekawe czy będą chcieli związać się kontraktem z
facetem, który próbuje gwałcić kobiety. Nie wierzę, że wcześniej na to nie
wpadłam.
-Nie ośmielisz się tego robić dziwko! – wykrzyczał.
-Ty skurwysynu – tego było już za wiele. Kevin zamachnął
się i z całej siły uderzył Earvina w nos.
-Mała idiotka – Earvin zerwał się z ziemi, wycierając krew
kapiącą mu z nosa – Do zobaczenia słońce. Mam nadzieję, że niedługo się
zobaczymy.
-A ja nie. Zasługujesz na całe zło tego świata. Nie wiem
jak mogłam być tak zaślepiona i wytrzymać z tobą tak długo. Thiboult od zawsze
mówił, że nie jesteś mnie wart. Teraz doskonale widać, że miał racje.
-Ten twój przyjaciel. Zawsze mnie wkurzał. Gdyby nie jego
gadanie już dawno wskoczyłabyś mi do łóżka i nie musiałbym zadowalać się twoją
matką. Swoją drogą możesz jej przekazać, jak się z nią spotkasz, że jest słaba
w łóżku – uśmiechnął się i odszedł.
-Nie wierzę, że można być aż tak zepsutym człowiekiem –
wysyczałam.
-Nie przejmuj się nim, nie warto.
-Coraz bardziej upewniam się w przekonaniu, że ma coś
wspólnego ze zniknięcie Rossarda. Jeszcze chwila i sam wykrzyczałby mi to w
twarz.
-Musimy zadzwonić do pani komisarz i poprosić ją, żeby
wypytała go jutro o jego zniknięcie. Może uda nam się ją przekonać i zleci
komuś jego obserwację.
-Masz rację. Jeśli nasze przypuszczenia się sprawdzą, może
uda nam się szybciej znaleźć Thibo – boję się o niego. Co, jeśli stanie mu się
coś złego?
-Kochanie nie martw się na zapas. Proszę cię. Teraz chodź,
zabieram cię do domu. Zrobię ci kolację i zadzwonię do pani komisarz, ty w tym
czasie pójdziesz wziąć odprężającą kąpiel. Czuję, że jest ci potrzebna.
-Mówiłam ci dzisiaj, że jesteś kochany?
-Tak się składa, że akurat dzisiaj jeszcze nie. Wydaje mi
się, że powinnaś mi to mówić częściej. Nie uważasz? – spojrzał na mnie
proszącym wzrokiem – W końcu masz teraz najlepszego chłopaka na świecie.
-I zapewne również najskromniejszego – sprzedałam mu
kuksańca w bok.
-Ej, ej tylko bez takich, bo zmienię zdanie i kolację
będziesz musiała sobie sama przygotować – zagroził.
-Za bardzo mnie kochasz, żeby to zrobić. Zresztą z
wzajemnością – podeszłam do niego i pocałowałam go z całej siły w usta.
-Masz rację – uśmiechnął się – Zapraszam – otworzył drzwi
po stronie pasażera.
-Dziękuję.
Po powrocie do domu swoje kroki od razu skierowałam do
łazienki, a Kevin poszedł do kuchni, uprzednio wykręcając numer na komisariat.
Kiedy wróciłam w salonie czekała na nas przygotowana kolacja przy świecach.
-Postarałeś się – na moje usta mimowolnie wkradł się
uśmiech.
-Dla takiej kobiety jak ty warto się starać – również się
uśmiechnął.
-Dodzwoniłeś się? – zapytałam
-Tak, obiecała, że zapyta go o Thiboulta i puści za nim
dyskretny ogon.
-Mam nadzieję, że cokolwiek to da – posmutniałam na samo
wspomnienie sytuacji z moim przyjacielem – Nie mogę sobie darować, że nie
poznałam tej Megan. Może gdybym się z nią spotkała, wyczułabym, że jest z nią
coś nie tak.
-Proszę cię, nie zamartwiaj się już tym. Skąd mogłaś
wiedzieć? Zjedzmy kolację i połóżmy się dziś wcześniej spać. Być może już jutro
uda się sprowadzić Thiboulta do nas – objął mnie i przytulił.
-Nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobiła – pocałowałam go
delikatnie.
-Pewnie siedziałabyś całymi dniami w mieszkaniu i
zamartwiała się tą całą sytuacją. Na szczęście masz mnie, a ja mogę o ciebie
zadbać.
_______________________________________________
Hejka, Hej. Sto lat mnie tutaj nie było.
Nie uwierzycie, ale strasznie stęskniłam się za pisaniem. Ostatni rozdział pojawił się tutaj ponad cztery lata temu. Mam świadomość tego, że pewnie mało kto pamięta o tym opowiadaniu i o zakochanej w siatkówce. Nie ukrywam, że w moim serduszku tli się jednak nadzieja, że ktokolwiek tutaj został i będzie chciał doczytać tę historię do końca. Ja ze swojej stronym mam nadzieję, że nie rozczaruję was jej dalszą częścią. Oddaje w wasze ręce rozdział numer 11. O dziwo udało mi się całkiem szybko go napisać jak na tak długą przerwę od pisania. Jeśli ktoś tu jest to pewnie zastanawia się co u mnie. Śpieszę wam donieść, że skończyłam studia i jestem teraz dumną posiadaczką tytułów inżynier magister energetyki. Sama w to nie wierzę, że udało mi się tego dokonać. Dajcie o sobie znać w komentarzach. Mam nadzieję, że nie straciliście nadziei na kontynuację tej historii.
Widzę, że nie tylko ja zatęskniłam. Chociaż miałam wrażenie, że już nikt nie pisze :D
OdpowiedzUsuńMiło, będę tu zaglądać :)
Nie wiem co napisać, opowiadanie jak zwykle świetne a chciałabym skomentować żeby cię zmotywować do dalszego pisania:)
OdpowiedzUsuń