Po zjedzonym obiedzie, który swoją drogą był przepyszny trzeba było stawić czoła szarej rzeczywistości i stanąć oko w oko z Earvinem. Bałam się, że jednak wszystko ujdzie mu na sucho i będę musiała męczyć się z nim w najbliższym czasie. Kevin chyba wyczuł moje zdenerwowanie bo położył swoją dłoń na moim kolanie tym samym zmuszając mnie do spojrzenia w jego stronę.
-Boisz się?
-A dziwisz mi się? Najchętniej zaszyłabym się teraz w swoim łóżku i nie wychodziła z niego przez najbliższe sto lat. Nie mam ochoty na przebywanie z nim w jednym pomieszczeniu. Na pewno zacznie gadać jakieś głupoty. Co jeśli twój ojciec mu uwierzy?
-Nie ma takiej opcji. Mój ojciec jest mądrym człowiekiem i już nie raz przejechał się na Earvinie. Kilka razy zastanawiał się nad tym czy go nie ukarać. W końcu przesadził i będzie musiał ponieść konsekwencje swoich czynów. Nie jest już malutkim chłopcem. Powinien myśleć zanim coś zrobi. Pomyślałaś co by się stało gdybym nie przyszedł na czas. On mógł naprawdę ci coś zrobić.
-Ale nie zrobił. Proszę cię nie mówmy o tym. Jeśli w dalszym ciągu chcesz mnie przekonać do tego żebym pojechała na policję to możesz sobie darować takie gadki. To nie ma sensu. Nigdzie nie pójdę. Rozumiesz?
-Przepraszam. Jesteśmy.
-Pójdziesz ze mną? Nie chcę być tam sama.
-Oczywiście. Nawet przez chwilę nie chciałem puścić cię tam samej.
Kevin złapał mnie za rękę i razem poszliśmy pod gabinet jego ojca. Zapukałam delikatnie do drzwi, a kiedy usłyszeliśmy „proszę” weszliśmy do pomieszczenia. W gabinecie znajdował się sam Laurent. Wskazał nam na krzesła stojące naprzeciw niego i powiedział, ze Earvin chwilę się spóźni. Kilka minut później usłyszeliśmy pukanie. Gdy tylko Earvin wszedł do środka spojrzał zdezorientowany na mnie i na Kevina.
-Chyba przeszkadzam. W takim razie może ja przyjdę później?
-Nie przeszkadzasz. Wręcz przeciwnie – odezwał się trener – proszę usiądź – wskazał na krzesło stojące po drugiej stronie gabinetu – chyba domyślasz się po co cię tutaj wezwałem.
-Nie mam pojęcia, ale pewnie ta wariatka czegoś panu nagadała. Cokolwiek powiedziała to nieprawda.
-Tak? A więc nie próbowałeś jej wcale wczoraj zgwałcić – widziałam jak robi się czerwony na twarzy.
-Ona jest psychicznie chora. Chyba jej trener nie wierzy?
-Właśnie, ze wierzę. Ostrzegałem cię ostatnio, że jeszcze jeden taki wybryk, a wylecisz na zbity pysk z kadry. Nie chciałem tego robić, ale nie dajesz mi wyboru. Zostajesz odsunięty od pierwszej kadry.
-Chyba sobie trener żartuje?
-Wprost przeciwnie, jestem śmiertelnie poważny. Trzeba ponosić konsekwencje swoich czynów.
-Nie wierzę w to. Po prostu w to nie wierzę. Jeszcze tego pożałujesz suko. Zemszczę się na tobie – krzyknął w moją stronę Earvin i opuścił gabinet trenera.
-Myślę, że nie powinnaś teraz nigdzie chodzić sama. Przynajmniej przez jakiś czas Thibault albo Kevin powinni zawsze znajdować się obok ciebie. Nie zdziwiłbym się gdyby rzeczywiście chciał zrealizować swoje groźby. Nie wiadomo do czego on jest zdolny.
-Też tak myślę. Może przeprowadzisz się do mnie?
-Jak ty to sobie wyobrażasz? Musielibyśmy powiedzieć o nas Thibaultowi.
-Może to najwyższa pora. Nie sądzisz, że już wystarczająco długo ukrywamy nasz związek przed wszystkimi. W końcu i tak zaczną się czegoś domyślać, a chyba lepiej żeby dowiedzieli się o wszystkim od nas niż z własnych domysłów.
-Myślę, ze mój syn ma rację. Szczególnie w obecnej sytuacji.
-Niech wam będzie. Powiemy im o wszystkim po dzisiejszym treningu.
-Właśnie a propos treningu. Kevin szoruj do szatni – młodszy Tillie tylko się zaśmiał, ale po chwili wyszedł – nawet nie wiesz, że Kevin znalazł sobie taką dziewczynę jak ty. Bardzo długo był sam po ostatnim rozstaniu. Zaczynaliśmy się już o niego z żoną martwić. Na szczęście znalazł taką świetną dziewczynę jak ty. Musisz wiedzieć, że kibicuję wam z całego serca.
-Dziękuję. Kevin to naprawdę niesamowity chłopak.
Trening minął szybko. Zdecydowanie za szybko. Prawie wszyscy zastanawiali się dlaczego Earvina nie ma na treningu. Bałam się rozmowy, która miała się za chwilę odbyć. Na pewno zapytają dlaczego Laurent postanowił odsunąć N’Gapetha od drużyny.
-Chłopcy koniec treningu. Zapraszam jeszcze tutaj na chwilę musimy o czymś porozmawiać. Jak pewnie zauważyliście nie ma z nami Earvina i tak już zostanie. Został zawieszony do odwołania. Myślę, że raczej nieprędko do nas wróci.
-Co, ale jak to? Dlaczego? – spytał Marechal.
-Earvin już od dawna miał nieciekawą sytuację, a to co zrobił wczoraj przelało czarę goryczy.
-Co takiego zrobił? Nie rozumiem – odezwał się Jenia.
-Earvin on… - odezwałam się.
-wczoraj podczas naszej imprezy próbował zgwałcić Melkę – dokończył za mnie Kevin i przytulił mnie do siebie kiedy zobaczył łzy w moich oczach.
-W tej sytuacji chyba rozumiecie, że musiałem go odsunąć. Nie pozwalam żeby takie coś działo się w mojej drużynie. Mam nadzieję, że to rozumiecie -wszyscy zgodnie pokiwali głowami.
-Jest jeszcze jedna rzecz, o której chcielibyśmy wam powiedzieć – głos zabrał mój chłopak – od jakiegoś czasu ja i Amelia jesteśmy ze sobą. Nie chcieliśmy wam o tym wcześniej mówić, ale w obecnej sytuacji stwierdziliśmy, że powinniście wiedzieć.
-No, no gratulacje stary – krzyknął nie kto inny tylko Jenia.
-Wiedziałem. Stary moje stawiasz mi iwo – odezwał się Le Roux do Rouziera.
-Nie wierzę założyliście się? – wypowiedziałam.
-Już dawno zauważyłem, że coś was do siebie ciągnie. Według mnie to była tylko kwestia czasu kiedy się spikniecie, ale nikt nie chciał mi wierzyć – odparł dumny środkowy.
-A i jeszcze jedno gdybyście gdzieś tutaj w pobliżu zobaczyli Earvina to proszę od razu mi o tym powiedzieć. Odgrażał się, że zemści się na Amelii. Także miejcie oczy i uszy szeroko otwarte. To wszystko, zmykać do szatni.
-Amelia zaczekasz chwilę – kiedy wszyscy już opuścili salę usłyszałam głos mojego przyjaciela.
-Jasne.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?
-Nie chciałam mówić nikomu dopóki nie będę w stu procentach pewna. Dopiero dzisiaj Kevin i jego ojciec przekonali mnie, że w obecnej sytuacji powinniście o wszystkim wiedzieć. Wiem, że Tobie powinnam powiedzieć pierwszemu, ale to wszystko działo się tak szybko. Mam nadzieję, ze nie masz do mnie żalu?
-Ja żalu do ciebie? Przecież ja nie potrafię się na ciebie gniewać. Doskonale o tym wiesz.
-Uff kamień z serca.
-Swoją drogą cieszę się, że akurat Kevin. On na pewno się tobą dobrze zaopiekuje.
-Masz rację. Jest taki kochany.
-Swoją drogą jakim cudem ja niczego nie zauważyłem? – zaśmiał się i przytulił mnie do siebie kiedy wychodziliśmy z sali treningowej.
-Nie jesteś tak spostrzegawczy jak Laurent i Le Roux. W ramach rekompensaty zapraszam do gabinetu. Masaż bez kolejki gratis.
-Nie odmówię bo dzisiaj mi się śpieszy.
-A dokąd jeśli można wiedzieć?
-Umówiłem się – zauważyłam jak zarumienił się kiedy o tym powiedział.
-Znam ją?
-Nie, poznałem ją wczoraj wieczorem. Wydaje się całkiem sympatyczna.
-Będzie co? – zaśmiałam się i szturchnęłam go w ramię.
-To się jeszcze okaże, ale niewykluczone.
-Kładź się. W takim razie będę się streszczać.
-Miałbym do ciebie jeszcze jedną prośbę. Mogłabyś nie wracać dzisiaj za szybko do mieszkania? Zaprosiłem ją do siebie na kolację.
-No nie wiem, nie wiem.
-Melka tak ładnie cię proszę – zrobił oczy kotka ze Shreka.
-Ok przekonałeś mnie. Tylko żeby mi dzieci z tego nie było.
-Myślę, że na razie możesz być o to spokojna.
Po Thibaulcie przez mój gabinet przewinęła się połowa składu Francuzów. Jako ostatni do pomieszczenia wszedł mój chłopak. Ucieszyłam się bo w sumie to już troszeczkę się za nim stęskniłam. Kiedy tylko zamknął drzwi podbiegłam do niego i przytuliłam z całej siły.
-Czym sobie zawdzięczam to miłe powitanie?
-Tym, że jesteś. Stęskniłam się za tobą.
-Ja za tobą też. Co powiesz na wieczór u mnie.
-W sumie to tak czy inaczej jesteś skazany dzisiaj na moje towarzystwo bo Thibault wyrzucił mnie z mieszkania bo ma randkę.
-No proszę proszę. Wiesz z kim?
-Z jakąś dziewczyną, którą poznał wczoraj. Nie znam jej.
-Nic się nie chwalił.
-Wiesz pewnie na razie nie chce zapeszać. Może jeszcze nic z tego nie wyjdzie.
-Tak czy siak cieszę się, że dzięki temu mogę spędzić wieczór z moją ukochaną dziewczyną – pocałował mnie.
-Dobra kładź się. Im wcześniej skończymy tym szybciej pojedziemy do ciebie.
________________________________________________________
Przepraszam za jakość i długość rozdziału, ale przez cały tydzień nie było mnie w domu i nie miałam czasu na pisanie. Na szczęście udało mi się coś naskrobać w niedzielę i poniedziałkowy ranek to co właśnie dzisiaj dodaję. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to idealne, ale nie chciałam znowu robić dwutygodniowej przerwy między rozdziałami. Liczę na wasze szczere opinie. Pozdrawiam was serdecznie i do zobaczenia za tydzień :)
PS na górze macie link do listy opowiadań, które czytam. Może komuś na coś się przyda.