Kolejnych kilka dni minęło mi dość monotonnie. Codziennie
ten sam schemat: trening, obiad z Thibaultem i znowu trening, po którym
zazwyczaj wracaliśmy tak zmęczeni, ze jedyną rzeczą, o której myśleliśmy było
łóżko. Kevin nie narzucał mi się. Rozumiał, że muszę to sobie wszystko
przemyśleć i przetrawić. Chociaż zauważyłam, że zaczął się zachowywać inaczej w
stosunku do Earvina. Jakby oddzielił go od siebie niewidzialną peleryną. Nie
przebywał dużo w jego towarzystwie, a kiedy już musiał starał się jak
najszybciej je opuścić. Dużo myślałam o tym co powiedział mi Tillie i
postanowiłam go dzisiaj odwiedzić. Jest tylko jeden problem. Nie mam jego
adresu, ale od czego ma się przyjaciół.
-Thibault mam prośbę.
-Słucham.
-Dasz mi adres Kevina?
-Jasne nie ma problemu, a mogę zapytać po co ci on?
-Zapomniałam mu powiedzieć jak ma dawkować te tabletki, które
mu dzisiaj dałam. Mógłbyś?
-Już wysyłam ci smsem – po chwili usłyszałam dźwięk
przychodzącej wiadomości.
-Dzięki.
Uśmiechnęłam się i wyszłam z jego pokoju. Wpadłam jeszcze
szybko do swojego pokoju żeby się przebrać i wyszłam z mieszkania. Pod domem Kevina
byłam już po kilku minutach bo okazało się, że mieszka całkiem niedaleko. Przez
chwilę zastanawiałam się jeszcze czy aby na pewno dobrze robię, ale w końcu
nacisnęłam dzwonek. Drzwi otworzyła mi jakaś dziewczyna.
-Przepraszam chyba pomyliłam adresy. Czy tu mieszka Kevin?
-Mieszka, mieszka. Zapraszam. Jestem Mia, siostra Kevina.
-Amelia – podałam jej rękę.
-Więc to ty jesteś tą dziewczyną, o której ciągle mówi mój
brat. Powiem ci, że żadna dziewczyna nie zawróciła mu tak w głowie jak zrobiłaś
to ty. Miło mi cię poznać – zdziwiłam się kiedy usłyszałam jej słowa.
-Kto przyszedł? – z głębi domu wyłonił się siatkarz –
Amelia? Co ty tutaj robisz?
-Wiecie co ja nie będę wam przeszkadzać, i tak miałam się
już zbierać. Miło było cię poznać.
-Mnie ciebie też.
Kevin odprowadził Mię do drzwi.
-Kawy , herbaty?
-A masz może sok pomarańczowy?
-Jasne, że mam to mój ulubiony.
-Mój też – uśmiechnęłam się do niego.
-Rozgość się, a ja za chwilę wrócę.
Weszłam do jednego z pokoi, który okazał się być salonem.
Pięknie urządzone wnętrze zrobiło na mnie spore wrażenie. Moją uwagę przykuły
zdjęcia stojące na kominku. Podeszłam bliżej żeby uważnie się im przyjrzeć.
Przedstawiały różnych członków rodziny siatkarza. Najbardziej spodobało mi się
to, na którym Kevin robił głupie miny razem ze swoją siostrą.
-Widzę, że odkryłaś mój kącik wspomnień – usłyszałam, kiedy
się odwróciłam siatkarz stał tuż za mną – proszę – podał mi szklankę z sokiem.
-Są wspaniałe. Z resztą tak jak ten pokój. Widać tutaj
kobiecą rękę.
-Mia pomogła mi to wszystko urządzić. Jest dekoratorką
wnętrz.
-Ma talent.
-Usiądziesz? – wskazał na kanapę.
-Tak, dzięki.
-Co cię do mnie sprowadza?
-Chciałam porozmawiać o tym co powiedziałeś mi wtedy w
gabinecie.
-Wiem, wygłupiłem się, ale ja po prostu nie mogę się z tym
kryć. Cholernie mi się podobasz. Już od dawna żadna dziewczyna nie podobała mi
się tak bardzo jak ty. Wiem, że Earvin bardzo cię zranił, ale ja nie jestem
taki jak on. Potrafię zadbać o dziewczynę, a już na pewno nigdy bym jej nie
zdradził. Wiesz, nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia, ale kiedy
zobaczyłem ciebie poczułem to coś. Nigdy wcześniej tak nie miałem. Nawet nie
wiem jak to wytłumaczyć. To takie dziwne. Wiem, że potrzebujesz czasu…
-Zamknij się wreszcie i mnie pocałuj.
-Ale ja będę czekał tak długo jak będzie potrzeba. Co?
-To - Podeszłam do niego i złożyłam na jego ustach delikatny
pocałunek.
-Czy to oznacza, że?
-To oznacza, że chcę spróbować, ale mam do ciebie jedną
prośbę.
-Tak?
-Niech to zostanie na razie tylko między nami. Nie chcę żeby
zaczęli gadać w sztabie.
-Jak sobie życzysz księżniczko – tym razem to on mnie
pocałował.
Postanowiliśmy z Kevinem, że urządzimy sobie maraton
filmowy. Ja miałam wybrać filmy, a siatkarz w tym czasie pojechał do sklepu po
jakieś przekąski i wino. W międzyczasie napisałam smsa do Thibaulta, że zostaję
na noc u taty. Wiedziałam doskonale, że gdybym tego nie zrobiła poruszyłby
niebo i ziemię żeby mnie znaleźć, a ja na razie nie chciałam mówić nawet jemu o
tym co mnie łączy z Kevinem. Wiem, że nie powinnam tak postępować bo to w końcu
mój przyjaciel, ale tajemnica to tajemnica. Kiedy Kevin wróci usiedliśmy
wtuleni w siebie na kanapie w salonie. Mniej więcej w połowie trzeciego filmu
zasnęłam. Obudziłam się gdy siatkarz wnosił mnie na górę po schodach do pokoju
gościnnego gdzie przykrył mnie kocem. Następnie pocałował delikatnie w czoło i
chciał wyjść.
-Zostań – wyszeptałam.
-Jesteś tego pewna?
-Tak, chcę żebyś położył się tutaj obok mnie – poklepałam
drugą połówkę łóżka.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem – poczułam jak
materac ugina się pod ciężarem przyjmującego, a chwilę później mężczyzna otula
mnie swoim ramieniem. Kiedy zasypiałam usłyszałam jak przez mgłę jego głos –
nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo cię kocham – uśmiechnęłam się
delikatnie i pozwoliłam sobie na sen wiedząc, że znajduję się w ramionach
najwspanialszego faceta pod słońcem.
Następnego dnia kiedy się obudziłam Kevina nie było już obok
mnie. Postanowiłam, że poleżę jeszcze chwilę i zacznę go szukać. Gdy miałam już
wstawać w drzwiach stanął siatkarz z tacą pełną jedzenia.
-Właśnie miałam iść cię szukać.
-Dobrze, ze jednak nie wstałaś. Śniadanie do łóżka podano
–położył się obok mnie kładąc sobie tacę na kolanach.
-Jeśli to sen to nie chcę się z niego budzić – zaśmiałam się
i wgryzłam się w croissanta.
-Mówiłem ci, że potrafię zadbać o swoja kobietę – uśmiechnął
się i mnie pocałował.
-Wiesz w takim razie chyba będę musiała częściej tutaj
nocować.
-Ja nie mam nic przeciwko.
-Ale Thibault pewnie tak. Ciekawe kto jemu robiłby
śniadanka.
-Jakoś musiał sobie radzić zanim z nim zamieszkałaś. Na
pewno dałby sobie radę.
-Może i masz rację,
ale i tak na razie to nie możliwe. Chociaż w przyszłości kto wie kto wie.
-Mogłabyś podwieźć mnie dzisiaj na trening? Zostawiłem auto
u mechanika, a nie za bardzo mam ochotę jechać autobusem.
-Jasne, nie ma problemu, ale musimy najpierw podjechać
jeszcze do Thibaulta po moje rzeczy.
-W takim razie łazienka na górze jest do twojej dyspozycji,
ja lecę na dół i widzimy się za jakieś pół godziny przy drzwiach.
-Ok.
-Musimy podjechać jeszcze na chwile do mieszkania Thibaulta.
Muszę wziąć swoją torbę.
-Jasne nie ma sprawy.
Gdy podjechaliśmy na osiedle, na którym mieszka mój
przyjaciel Kevin postanowił zostać w samochodzie, a ja poszłam na górę. Byłam
pewna, że Thibaulta pewnie dawno już nie ma w mieszkaniu dlatego zdziwiłam się
kiedy drzwi do mieszkania były otwarte.
-Rossard jesteś tu? – wrzasnęłam na całe mieszkanie.
-Amelia? Świetnie, ze jesteś.
-Czyżbyś nadal nie mógł znaleźć kluczy?
-Czytasz m i w myślach. Nie mam pojęcia gdzie są te cholerne
klucze. Mogłabyś podrzucić mnie na trening?
-Nie ma problemu. Zejdź na dół i poczekaj w samochodzie.
-A klucze?
-Zapomniałabym Kevin jedzie już ze mną na trening. Czeka w
samochodzie – poczułam na sobie podejrzliwe spojrzenie siatkarza – no co?
Zepsuł mu się samochód więc wczoraj jak u niego byłam zaproponowałam mu, że
mogę go podrzucić na trening. To chyba nic złego?
-Coś mi tu śmierdzi.
-Znowu szukasz problemów tam gdzie ich nie ma. Po prostu
chciałam być miła. To takie dziwne?
-Nie. Pamiętaj tylko, że gdyby cokolwiek się działo możesz
mi o wszystkim powiedzieć, a ja zawsze ci pomogę. Jasne?
-Jak słońce. Idź do tego samochodu ja za chwilkę będę.
-Ok.
-A jeszcze jedno. Jak wrócimy to poszukamy razem tych twoich
kluczy. To nie możliwe żeby tak po prostu zniknęły. Muszą tu gdzieś być.
-Dzięki.
Kiedy siatkarz wyszedł usiadłam na krześle w kuchni. Bałam
się, że wszystko się wyda. Nie chciałam żeby Thibault dowiedział się o nas już
teraz. Pewnie i tak będzie pierwszą osobą, która dowie się o tym, że związałam
się z Kevinem, ale ja po prostu nie jestem jeszcze gotowa żeby powiedzieć mu o
czymkolwiek. Wiem, że strasznie się o mnie martwi po tej całej akcji z
Earvinem. Jestem mu za to wdzięczna, ale jestem już dużą dziewczynką i potrafię
sama o siebie zadbać. Nie potrzebna mi niańka dwadzieścia cztery godziny na
dobę. Wypiłam jeszcze szklankę wody, zabrałam swoje rzeczy potem zamknęłam
drzwi i wyszłam z mieszkania. Droga na trening minęła nam w świetnej
atmosferze. Kevin z Thiabultem na zmianę opowiadali żarty. Kiedy podjechaliśmy
pod halę myślałam brzuch od dawna bolał mnie od śmiechu.
-Wychodzić łamagi bo zaraz umrę ze śmiechu.
-Ej, ej jakie łamagi? Chciałaś powiedzieć najlepsi siatkarze
pod słońcem.
-Niech wam będzie. A teraz wynocha, ale już. Nie będę się
dzisiaj za nikim wstawiać u trenera. Marsz do szatni bo zaraz się spóźnicie.
Od czasu drobnej kontuzji Kevina na szczęście nic się nie
działo. Wszyscy byli zdrowie i gotowi do gry. Nasza praca polecała po prostu na
jak najlepszym zregenerowaniu siatkarzy po ciężkich i wyczerpujących
treningach. Na szczęście Earvin nie zbliżał się do mnie od czasu pamiętnej
rozmowy ze mną i Thibaultem. Kiedy mijałam go na korytarzu odwracał głowę w
drugą stronę i udawał, że mnie nie widzi. Wydawało mi się to trochę dziecinne,
ale może lepsze to niż awantury. Kończyłam właśnie masować Thibaulta, który był
moim przedostatnim pacjentem dzisiejszego dnia. Pewnie jak się domyślacie
ostatnim jest Kevin.
-To co za pół godziny przy moim samochodzie?
-Umówiłem się z Kevinem na mieście. Także dzięki.
-Ok, w takim razie do
zobaczenia w domu.
Wychodząc Thibault minął się z Tillie. Siatkarz wszedł do
pomieszczenia przekręcił za sobą klucz, który włożony był w drzwi.
-Co ty robisz?
-Nie chciałbym żeby ktokolwiek nam przeszkodził – podszedł
do mnie i złożył na moich ustach namiętny pocałunek.
-Najpierw obowiązki, a później przyjemności. Kładź się.
-Nie bądź taka szybka – zaśmiał się.
-Jesteś nienormalny – również się zaśmiałam.
Gdy tylko siatkarz się położył zajęłam się masażem jego
ciała, szczególny nacisk kładąc na kostkę, która ostatnio ucierpiała. Gdy
skończyłam usiadłam za biurkiem. Przyjmujący praktycznie od razu znalazł się
obok mnie i posadził mnie na blacie. Zaczął składać pocałunki na mojej szyi
jednocześnie błądząc rękoma po całym moim ciele. Zaprotestowałam kiedy
poczułam, że chce ściągnąć moją koszulkę.
-Kevin nie jestem jeszcze gotowa – położyłam głowę na jego
ramieniu.
-Przepraszam. Po prostu kiedy cię widzę nie mogę się
opanować tak na mnie działasz – dał mi pstryczka w nos – co ty na to żebyśmy
wybrali się gdzieś razem na obiad?
-Co proponujesz?
-Niedaleko jest całkiem przyjemna knajpka z sushi. Mam
nadzieję, że lubisz.
-Żartujesz? Uwielbiam. Daj mi tylko chwilkę. Skończę
uzupełniać papiery i możemy iść.
-W takim razie lecę po swoje rzeczy i czekam przed halą.
-Ok – pocałował mnie po raz ostatni i wyszedł z gabinetu.
Obiad minął nam w bardzo przyjemnej atmosferze. Pośmialiśmy
się, pogadaliśmy. Oczywiście gdy przyszła pora płacenia rachunku musiałam
pokłócić się z Kevinem o to kto będzie płacił. Chciałam zapłacić sama za
siebie, ale siatkarz uparł się, że żadna w jego towarzystwie nie będzie płacić
sama za siebie. Miałam ochotę się z nim pokłócić o to dłużej, ale zważywszy na
całkiem sporo ludzi wokół nas postanowiłam mu odpuścić. Po obiedzie
postanowiliśmy wpaść jeszcze na chwilę do mieszkania siatkarza, jako że było
bliżej hali, a do kolejnego treningu została niecała godzina. Usiedliśmy przed
telewizorem. Akurat leciała „Gra o tron”, którą jak się okazało oboje
uwielbiamy. Usiedliśmy wygodnie na kanapie wtuleni w siebie i delektowaliśmy
się trwającą chwilą. Nie trwało to jednak długo bo zaraz po zakończeniu odcinka
musieliśmy zbierać się na trening. Jako, że znów jechałam razem z Kevinem
wysadziłam go z samochodu dwie przecznice od hali żeby nie wzbudzać żadnych
podejrzeń. Swoją drogą myślę, że jedyną osobą, która mogłaby się czegokolwiek
domyślać byłby Thibault, ale mimo to postanowiliśmy, że lepiej nie kusić losu. Kiedy
wysiadłam z samochodu w oka mgnieniu obok mnie znalazł się Rossard.
-Widzę, że się za mną stęskniłeś – zaśmiałam się.
-A żebyś wiedziała, że tak.
-Wiesz o tym, że nie widzieliśmy się zaledwie kilka godzin?
-O kilka godzin za dużo.
-Jesteś nienormalny. Wiesz, ze nie będę z tobą mieszkać w
nieskończoność. Za jakiś czas znajdę sobie jakieś mieszkanie i się wyprowadzę.
-Wiem, ale mam nadzieję, że nie uda ci się znaleźć nic w
miarę szybko.
-Dzięki, że mi tak dobrze życzysz.
-Nie zrozum mnie źle, życzę ci jak najlepiej. Doskonale o
tym wiesz, ale nie chciałbym znowu zostać sam w mieszkaniu.
-Musisz sobie znaleźć jakąś towarzyszkę.
-Dzięki nie przepadam za zwierzętami.
-Kto tu mówi o zwierzętach? Myślałam raczej o jakiejś
przedstawicielce płci pięknej, która w końcu zajęłaby miejsce w twoim pojemnym
serduszku kochany.
-Na razie się na to nie zanosi.
-Nie mów hop. Właśnie mam pomysł. Co ty na to żeby pójść do
jakiegoś klubu potańczyć?
-Wiesz chyba nie mam ochoty.
-Boże zrzędzisz gorzej niż mój ojciec. Kiedy zrobił się z
ciebie taki stary pryk. Nie interesuje mnie twoje zdanie. W weekend idziemy się
zabawić czy tego chcesz czy nie. W geście dobrej woli pozwalam ci zabrać ze
sobą tych kilku wielkoludów z którymi jesteś w drużynie.
-Czy ktoś tutaj mówił o jakiejś imprezie? Dobrze słyszałem?
– znikąd pojawił się Jenia, ten to zawsze wyczuje odpowiedni moment.
-Bardzo dobrze. Masz ochotę wyskoczyć gdzieś w ten weekend?
-Z tobą maleńka zawsze – uśmiechnął się do mnie.
-Nie wyobrażaj sobie za dużo – warknął Thibault.
-Spokojnie, spokojnie już nic nie mówię. Lecę przekazać
reszcie drużyny dobre nowiny. Naraska.
-Naraska? Zawsze jak
go widzę to mam wrażenie, ze nie jest do końca normalny – zaśmiałam się.
-Powiem ci, że sam często się nad tym zastanawiam i zawsze
dochodzę do wniosku, ze z nim musi być coś nie tak. Chyba kiedyś za mocno
oberwał jakąś piłką w obronie i mamy tego efekty. Dobra ja lecę się przebrać.
Widzimy się na sali.
_____________________________________________________________________
Witam w sobotni poranek. Oddaję czwartą część w wasze ręce. Nie jestem z niej jakoś szczególnie zadowolona, ale może wam się spodoba :)
Pamiętaj!
Czytasz - komentujesz - motywujesz :)
Do zobaczenia za tydzień :*