niedziela, 17 lipca 2016

2. Widzę, że nie rozpaczałaś długo po naszym rozstaniu.



Następne kilka dni spędziliśmy ciesząc się po prostu swoim towarzystwem. Thibault chciał zabrać mnie kilka razy na swój trening, ale ja nie jestem jeszcze gotowa na ponowne spotkanie z Earvinem. Wiem może to głupie, że tym wszystkim co mi zrobił, ale tęsknię za nim. Był moją pierwszą prawdziwą miłością, a o niej nie zapomina się niestety tak łatwo. Od tamtego dnia prawie codziennie próbują się ze mną skontaktować. Dzwonią na zmianę on i moja matka. Oczywiście nie odebrałam żadnego z tych telefonów. Raz Thibault odebrał i powiedział Earvinowi co o nim myśli. Mam tylko nadzieję, że ta cała sytuacja nie odbije się w żaden sposób na grze francuskiej reprezentacji bo tego bym nie chciała. Zależy mi na tym żeby na igrzyskach w Brazylii grali tak jak w lidze światowej 2015 albo nawet i lepiej. Cieszyłam się, że od jakiegoś czasu mój przyjaciel znalazł uznanie w oczach trenera i wychodzi w podstawowym składzie ku zaskoczeniu większości fanów i ekspertów bo jak wiadomo to Antek bardzo długo był pierwszy atakującym. Właśnie kończyłam przygotowywać obiad kiedy do kuchni wpadł zdyszany Thibault.
-Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.
-Ja dla ciebie też. Wrócisz do przedpokoju tam po lewo znajdziesz drzwi do łazienki. Wejdziesz tam i weźmiesz prysznic bo śmierdzisz tak, że nie idzie wytrzymać.
-Później. Co być powiedziała gdybyś mogła pojechać na igrzyska olimpijskie?
-Byłoby wspaniale, ale dobrze wiesz, że nie mam takich pieniędzy.
-A co byś powiedziała gdybyś nie musiała za nic płacić?
-Nie zgadzam się na to żebyś fundował mi podróż do Brazylii.  Nie i koniec. Słyszysz?
-A jeśli ja nie chcę ci nic fundować?
-Jezu możesz jaśniej bo nic, a nic nie rozumiem.
-Wczoraj jeden z naszych fizjoterapeutów złamał nogę i nie może z nami lecieć. Trener szuka za niego zastępstwa i pomyślałem, że nadałabyś się idealnie.
-Wiesz co myślę, że za dużo siedzisz na słońcu. We Francji jest co najmniej stu bardziej wykwalifikowanych specjalistów ode mnie. Ja nawet nie skończyłam jeszcze studiów. Już widzę jak Tillie się zgadza. Prędzej mi tu kaktus wyrośnie.
-No to chyba będziesz musiała szykować ziemię pod jego pielęgnację. Jutro masz spotkanie w tej sprawie.
-Oszalałeś? Ja nigdzie nie idę. Nie ma mowy.
-Nie interesuje mnie to za bardzo. Albo pójdziesz tam sama albo cię tam zawiozę i osobiście odniosę pod gabinet trenera.
-I co wyobrażasz sobie, że on tak po prostu się zgodzi?
-Nie będzie miał wyjścia. Wystawiłem ci taką laurkę, że był pod wielkim wrażeniem. Z resztą jak cię zobaczy to nie będzie mógł odmówić – pocałował mnie w policzek.
-Jest jeszcze jeden problem, o którym zapomniałeś… Earvin.
-Nim się nie przejmuj. Zostaw to mnie. Załatwimy wszystko tak, że Marcus będzie zajmował się Earvinem.
-Jesteś nienormalny.
-Ja? Nie, skądże. Pomyśl sobie tylko: ty, ja i igrzyska. To dopiero będzie ciekawa przygoda – przytulił się do mnie, momentalnie złapałam ścierkę leżącą na blacie i zaczęłam go nią bić.
 –Idź pod ten prysznic, a nie się do mnie przytulasz. Natychmiast bo zmienię zdanie i nigdzie jutro nie pójdę.
-Już się robi szefowo – zasalutował i zamknął drzwi prowadzące do łazienki.

Wieczorem nie mogłam zasnąć. To zdecydowanie ten nadmiar emocji. Wyobraźcie sobie jak byłoby fajnie gdyby udało mi się pojechać z Thibaultem. Jedynym minusem tej całej sytuacji był Earvin. Nie wiem czy dam radę przebywać z nim w jednym pomieszczeniu tak długi okres czasu, ale jak to mówią kto nie ryzykuje ten nie pije szampana. Zawsze warto spróbować. Rano musiałam wstać wcześniej żeby przyszykować się do spotkania. Kiedy kończyłam jeść śniadanie Thibault dopiero wstał.
-Co ty tak wcześnie wstałaś? O i jak ślicznie wyglądasz. To dla mnie się tak wystroiłaś? Przyznaj się – uśmiechnął się łobuzersko.
-Jesteś nienormalny. Za półtorej godziny mam spotkanie z Tillie.
-A no tak. Przecież dla mnie byś się tak nie wystroiła – zrobił smutną minę.
-Nie pajacuj tylko jedz śniadanie. Znaj moje dobre serduszko.
-Jesteś kochana – wysłał mi lotnego całusa.
-Mam nadzieję, że w zamian podwieziesz mnie dzisiaj.
-Jasne i tak przecież muszę jechać na trening.

Całą drogę siedziałam jak na szpilkach. Bałam się, że zrobię z siebie tylko idiotkę i nic z tego nie wyjdzie. W sumie na początku zdenerwowałam się na Thibaulta, ale jak teraz tak sobie o tym myślę to miał całkiem niezły pomysł. Jeśli się uda będę mogła zobaczyć wszystkie mecze Francuzów na żywo. Nawet nie marzyłam o czymś takim.
-Halo. Już jesteśmy.
-Nawet nie zauważyłam, że dojechaliśmy.
-Domyślam się. Mówiłem do ciebie całą drogę, a ty nawet na mnie nie spojrzałaś. Nie denerwuj się tak na pewno ci się uda. W końcu jesteś najlepsza.
-Mam nadzieję.
-Chodź pokażę ci gdzie jest gabinet trenera – wysiadł z samochodu, a po chwili otworzył mi drzwi i wziął pod rękę – to tutaj. Powal go na kolana. Będę tu czekał – wskazał na krzesło stojące obok.
-Nie musisz.
-Może i nie muszę, ale chcę. Powodzenia.

Niepewnie zapukałam do drzwi by po chwili usłyszeć głośne proszę zachęcające do wejścia do środka. Odwróciłam się jeszcze na chwilę w stronę Thibaulta, a ten pokazał mi zaciśnięte kciuki i powiedział bezgłośne „powodzenia”, które odczytałam z ruchu jego warg. Rozmowa z panem Tillie minęła w bardzo dobrej atmosferze. Wypytał mnie bardzo dokładnie o oceny na uczelni, o to czy mam jakieś doświadczenie i czy lubię siatkówkę. Odpowiadałam na wszystkie pytania starając się zrobić na nim jak najlepsze wrażenie. Laurent słuchał mnie z zaciekawieniem i kiwał z uznaniem kiedy opowiadałam mu o tym, że sama kiedyś grałam w siatkówkę. Co prawda tylko w drużynie szkolnej, ale zawsze to coś. Nieskromnie mówiąc byłam wybrana nawet dwa razy najlepszą atakującą mistrzostw międzyszkolnych. Po dwudziestu minutach pogawędki z panem Tillie byłam już po podpisaniu umowy i mogłam wychodzić z jego gabinetu. Gdy otworzyliśmy drzwi momentalnie obok nich znalazł się Thibault.
-Dziękuję pani Amelio. Bardzo mi przykro, że nie mogłem jednak pani zatrudnić.
-Mnie też jest bardzo przykro. Miałam nadzieję, ze jednak się uda.
-Ale jak to się nie udało? – odezwał się milczący dotąd Thibault.
-Normalnie. Pani Tillie znalazł już kogoś o większym doświadczeniu.
-Ale panie trenerze jak to? Przecież obiecał mi trener, że zatrudni właśnie ją  - chcielibyście zobaczyć jego minę w tym momencie. Nie mogłam już dłużej kłamać i wybuchnęłam głośnym śmiechem, a zaraz po mnie trener.
-Miałaś świetny pomysł z tym żeby go wkręcić.
-Mówiłam, że widok będzie nieziemski.
-Chwila o co tutaj chodzi? Dostałaś w końcu pracę czy nie?
-Oczywiście,  że tak. Nie mogłem sobie wymarzyć lepszej kandydatki niż pani Amelia. Jeśli spisze się dobrze na igrzyskach niewykluczone, że przedłużę z nią umowę. Jeszcze raz gratuluję i zapraszam już jutro do pracy. Jeśli chcesz możesz zostać na treningu chłopaków.
-A mogę?
-Jasne przecież jesteś już oficjalnie członkiem naszego sztabu.
-W takim razie z przyjemnością zostanę.
-Jeśli nie masz nic przeciwko przedstawię cię dzisiaj chłopakom.
-Nie, oczywiście.
-W takim razie do zobaczenia za chwilę – uścisnął mi dłoń i wszedł to swojego gabinetu.
Gdy tylko drzwi się zamknęły zostałam porwana w ramiona Thibaulta.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę.
-Właśnie widzę, ale mógłbyś mnie puścić bo mnie zaraz udusisz.
-Już, już przepraszam nie chciałem.
Kiedy Thibault stawiał mnie na ziemi znikąd pojawił się Earvin.
-Widzę, że nie rozpaczałaś długo po naszym rozstaniu.
-Że co proszę?
-To co słyszałaś. Szybko się pocieszyłaś nie ma co. Może z resztą pieprzyliście się już na boku od dawna za moimi plecami  - Thibault postawił mnie na ziemi i wymierzył cios w nos mojego byłego chłopaka.
-Nie waż się nigdy więcej tak o niej mówić. Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy. Swoją drogą masz tupet żeby mówić coś takiego po tym co zrobiłeś razem z jej matką. Zejdź mi lepiej z oczu bo nie skończy się tylko na jednym uderzeniu.
Earvin wymamrotał jeszcze coś po nosem, ale zostawił nas w spokoju.
-Nie musiałeś go bić.
-Chyba sobie żartujesz. Za to co powiedział powinien oberwać cztery razy mocniej. Pieprzony skurwiel. Wiem, że nienawidzisz przemocy, ale może to go trochę pohamuje.
-Nie wiem co ja bym bez ciebie zrobiła, jesteś kochany.
-Wiem – uśmiechnął się promiennie.
-Idź się w końcu przebierz bo Laurent mnie zabije jak spóźnisz się na trening.
-Tak jest pani kapitan. Idź na trybuny. Zobaczymy się za chwilę.
-No pa.

Postanowiłam przed pójściem na salę treningową przejść się jeszcze trochę po obiekcie. Oczywiście nie myłabym sobą gdybym czegoś nie odwaliła. Kiedy przechodziłam obok toalety ktoś uderzył mnie drzwiami. Zachwiałam się i chwilę później leżałam już na podłodze. Momentalnie sprawca całego zamieszania znalazł się obok mnie.
-Boże przepraszam. Mam nadzieję, że nic ci się nie stało.
-Spokojnie to tylko lekkie uderzenie od tego się nie umiera.
-Tak mi przykro – podał mi dłoń żeby było mi łatwiej wstać.
-Nie ma sprawy naprawdę. Sama jestem sobie winna nie powinnam iść tak blisko drzwi.
-Nie to moja wina. Może dasz się zaprosić na kawę w ramach rekompensaty.
-Wiesz, nie mam w zwyczaju umawiać się z nieznajomymi.
-Matko gdzie moje maniery. Marcus.
-Ty jesteś fizjoterapeutą tych mamutów – wskazałam na drzwi szatni, w której całkiem niedawno zniknął Thibault.
-Tak, skąd ty…
-Widzisz bo tak się składa, że jestem Amelia i od dzisiaj pracuję razem z tobą.
-Czyli to ty jesteś tą nową fizjoterapeutką, która zastąpi Toma. W takim razie miło mi – uśmiechnął się do mnie – może chcesz żebym oprowadził cię po obiekcie.
-Niezły pomysł. Widzisz jak się skończyło kiedy chciałam to zrobić sama.
-W takim razie chodź.

Piętnaście minut później znałam już prawie każdy zakątek obiektu. Wiedziałam do kogo warto zgłaszać się z każdą nawet najmniejszą prośbą, a kogo lepiej omijać z daleka. Pogadałam z nim także w sprawie Earvina i bez zbędnych problemów zgodził się przejąć go na siebie za co byłam mu niezmiernie wdzięczna. Swoją drogą musiałam mu chyba pięć razy potwierdzać, że naprawdę byłam jego dziewczyną bo nie rozumiał jakim cudem taka fajna dziewczyna jak ja zadawała się z takim dupkiem jak Earvin jak to on określił. Czuję, że będziemy się ze sobą świetnie dogadywać. Na samym końcu naszego zwiedzania trafiliśmy na salę gdzie byli już wszyscy francuscy siatkarze. Thibault gdy tylko mnie zobaczył zaczął się szczerzyć jak mysz do sera.
-Chłopaki wszyscy do mnie – zawołał trener i gestem przywołał mnie do siebie – chciałbym wam przedstawić naszą nową panią fizjoterapeutkę to ona zastąpi Toma, a niewykluczone, że zostanie z nami na dłużej. Wszystko zależy od tego jak będzie się spisywać i od tego czy wy i ja będziecie zadowoleni z jej pracy.
-Ja na pewno będę zadowolony – stwierdził Grebennikov.
-Halo, halo kochaniutki hamuj piętą. Chcę ci tylko przypomnieć, że masz dziewczynę – odezwał się nie kto inny tylko Thibault.
-Dobra może niech Amelia coś nam o sobie opowie.
-Cześć wszystkim. Mam na imię Amelia, studiuję fizjoterapię i uwielbiam siatkówkę. Nie wiem co mam jeszcze wam o sobie powiedzieć. Myślę, że wszystkiego dowiecie się w czasie naszej mam nadzieję owocnej współpracy.
-Dobra panowie koniec tego dobrego zaczynamy trening. Na początek dwadzieścia okrążeni wokół boiska. Idźcie sobie usiąść na trybunach – zwrócił się do mnie i Marcusa.
Trening chłopaków minął dość szybko. Rozgrzewka, później krótki mecz miedzy pierwszą a drugą szóstką i rozciąganie. Thibault przez cały trening się na nas patrzył i uśmiechał. Musiałam wytłumaczyć Marcusowi, że znam się z nim już od dawna bo wyglądało to dość komicznie nie powiem. Szczególnie wtedy kiedy zaczął robić w moją stronę głupie miny kiedy kierował się w pole serwisowe. Po skończonym treningu podbiegł do mnie i powiedział żebym zaczekała na niego przy samochodzie, ale spławiłam go bo w końcu zgodziłam się pójść z Marcusem na tą kawę. 


Oddaję dwójeczkę w wasze ręce. Cieszę się, że tyle osób zostawiło po sobie komentarz pod pierwszym rozdziałem i liczę na więcej :* Swoją drogą jestem niezła. To dopiero drugi rozdział, a ja zdążyłam już trzy razy zmienić koncepcję co do tego opowiadania. Sama jestem ciekawa co z tego w końcu wyjdzie bo rozdziały są pisane przeze mnie na bieżąco. Nie mam żadnych zapasów, a też nie zawsze mam czas żeby coś napisać. Mam nadzieję, że jednak będę regularna w dodawaniu rozdziałów. Postanowiłam , że będą się one pojawiać w weekendy. Nie podaję konkretnie czy w soboty czy niedziele bo będzie to zależeć głównie od tego kiedy będę miała czas. Pozdrawiam serdecznie wszystkie osoby, które przeczytają ten rozdział :*

PS
Pamiętajcie o zakładce informowani :* będzie mi dużo łatwiej jeśli zostawicie adres swojego bloga sławnie tam :)

17 komentarzy:

  1. Już lubię Rossarda xd jaki rycerz no...

    Świetny rozdział.
    Pozdrawiam 💋😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki za komentarz :*
      właśnie taki ma być Thibault opiekuńczy i rycerski :D

      Usuń
    2. Czy tylkok ja mam wrażenie, że on właśnie taki dokładnie jest? :D

      Usuń
  2. Jestem!
    Podoba mi się.
    Życzę dużo wenyyy.
    Czekam na następny.
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! :) czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rossard jaki bodyguard :D A jak go Amelia z trenerem wrobiła, sama się uśmiałam :D A jak przywalił N'Gapethowi to normalnie az mi się miło zrobiło, bo sama mu bym wywaliła z gonga :D
    Rozdział świetny! Życzę weny i do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że wiele osób miałoby ochotę przywalić Earvinowi xd :D dzięki za komentarz :)

      Usuń
  5. Earvin na prawdę ma niezły tupet żeby mówić takie rzeczy, tym bardziej po tym co zrobił. Thibault bardzo dobrze postąpił, uderzając N'Gapetha. Należało mu się.
    Fajnie, że Amelia dostała tę pracę, czuję że przez to będzie się sporo działo :D Chyba, że się mylę.. :D Jestem ciekawa co takiego wydarzy się w kolejnym rozdziale, więc pisz szybciutko następny!:))
    Weny życzę :)
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, ze przyszłość Amilii to i dla mnie zagadka, jeszcze nie wiem co mi przyjdzie do głowy przy pisaniu kolejnej części :D
      dzięki za komentarz ;*

      Usuń
  6. Rossard taki prawdziwy przyjaciel.. Hmm, czy tylko przyjaciel.. I dobrze, że mu przywalił, a co Ervin myśli? To on kurczaki, pieprzył się z jej matką. Kurde, no zdenerwował mnie! xD
    Całe szczęście, że udało jej się dostać tą pracę. Już nie mogę się doczekać co to będzie się działo!
    Czekam!! Weny!
    Pozdrawiam, buziaki!
    Black.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle snujesz swoje domysły :D
      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  7. No nieźle;D Amelia fizjoterapeutką ,ciekawie jak poradzi sobie w nowej roli.

    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się jeszcze okaże :D myślę, że powinna sobie poradzić w końcu to silna babka xd
      Również pozdrawiam i dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  8. Genialny rozdział *.*
    Rosaard taki waleczny i opiekuńczy;3
    Ciekawe, ciekawie ;)
    Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń