Następne kilka dni spędziliśmy ciesząc się po prostu swoim
towarzystwem. Thibault chciał zabrać mnie kilka razy na swój trening, ale ja
nie jestem jeszcze gotowa na ponowne spotkanie z Earvinem. Wiem może to głupie,
że tym wszystkim co mi zrobił, ale tęsknię za nim. Był moją pierwszą prawdziwą
miłością, a o niej nie zapomina się niestety tak łatwo. Od tamtego dnia prawie
codziennie próbują się ze mną skontaktować. Dzwonią na zmianę on i moja matka.
Oczywiście nie odebrałam żadnego z tych telefonów. Raz Thibault odebrał i
powiedział Earvinowi co o nim myśli. Mam tylko nadzieję, że ta cała sytuacja
nie odbije się w żaden sposób na grze francuskiej reprezentacji bo tego bym nie
chciała. Zależy mi na tym żeby na igrzyskach w Brazylii grali tak jak w
lidze światowej 2015 albo nawet i
lepiej. Cieszyłam się, że od jakiegoś czasu mój przyjaciel znalazł uznanie w
oczach trenera i wychodzi w podstawowym składzie ku zaskoczeniu większości fanów
i ekspertów bo jak wiadomo to Antek bardzo długo był pierwszy atakującym.
Właśnie kończyłam przygotowywać obiad kiedy do kuchni wpadł zdyszany Thibault.
-Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.
-Ja dla ciebie też. Wrócisz do przedpokoju tam po lewo znajdziesz
drzwi do łazienki. Wejdziesz tam i weźmiesz prysznic bo śmierdzisz tak, że nie
idzie wytrzymać.
-Później. Co być powiedziała gdybyś mogła pojechać na
igrzyska olimpijskie?
-Byłoby wspaniale, ale dobrze wiesz, że nie mam takich
pieniędzy.
-A co byś powiedziała gdybyś nie musiała za nic płacić?
-Nie zgadzam się na to żebyś fundował mi podróż do
Brazylii. Nie i koniec. Słyszysz?
-A jeśli ja nie chcę ci nic fundować?
-Jezu możesz jaśniej bo nic, a nic nie rozumiem.
-Wczoraj jeden z naszych fizjoterapeutów złamał nogę i nie
może z nami lecieć. Trener szuka za niego zastępstwa i pomyślałem, że nadałabyś
się idealnie.
-Wiesz co myślę, że za dużo siedzisz na słońcu. We Francji
jest co najmniej stu bardziej wykwalifikowanych specjalistów ode mnie. Ja nawet
nie skończyłam jeszcze studiów. Już widzę jak Tillie się zgadza. Prędzej mi tu
kaktus wyrośnie.
-No to chyba będziesz musiała szykować ziemię pod jego
pielęgnację. Jutro masz spotkanie w tej sprawie.
-Oszalałeś? Ja nigdzie nie idę. Nie ma mowy.
-Nie interesuje mnie to za bardzo. Albo pójdziesz tam sama
albo cię tam zawiozę i osobiście odniosę pod gabinet trenera.
-I co wyobrażasz sobie, że on tak po prostu się zgodzi?
-Nie będzie miał wyjścia. Wystawiłem ci taką laurkę, że był
pod wielkim wrażeniem. Z resztą jak cię zobaczy to nie będzie mógł odmówić –
pocałował mnie w policzek.
-Jest jeszcze jeden problem, o którym zapomniałeś… Earvin.
-Nim się nie przejmuj. Zostaw to mnie. Załatwimy wszystko
tak, że Marcus będzie zajmował się Earvinem.
-Jesteś nienormalny.
-Ja? Nie, skądże. Pomyśl sobie tylko: ty, ja i igrzyska. To
dopiero będzie ciekawa przygoda – przytulił się do mnie, momentalnie złapałam
ścierkę leżącą na blacie i zaczęłam go nią bić.
–Idź pod ten
prysznic, a nie się do mnie przytulasz. Natychmiast bo zmienię zdanie i nigdzie
jutro nie pójdę.
-Już się robi szefowo – zasalutował i zamknął drzwi
prowadzące do łazienki.
Wieczorem nie mogłam zasnąć. To zdecydowanie ten nadmiar
emocji. Wyobraźcie sobie jak byłoby fajnie gdyby udało mi się pojechać z
Thibaultem. Jedynym minusem tej całej sytuacji był Earvin. Nie wiem czy dam
radę przebywać z nim w jednym pomieszczeniu tak długi okres czasu, ale jak to
mówią kto nie ryzykuje ten nie pije szampana. Zawsze warto spróbować. Rano
musiałam wstać wcześniej żeby przyszykować się do spotkania. Kiedy kończyłam
jeść śniadanie Thibault dopiero wstał.
-Co ty tak wcześnie wstałaś? O i jak ślicznie wyglądasz. To
dla mnie się tak wystroiłaś? Przyznaj się – uśmiechnął się łobuzersko.
-Jesteś nienormalny. Za półtorej godziny mam spotkanie z
Tillie.
-A no tak. Przecież dla mnie byś się tak nie wystroiła –
zrobił smutną minę.
-Nie pajacuj tylko jedz śniadanie. Znaj moje dobre
serduszko.
-Jesteś kochana – wysłał mi lotnego całusa.
-Mam nadzieję, że w zamian podwieziesz mnie dzisiaj.
-Jasne i tak przecież muszę jechać na trening.
Całą drogę siedziałam jak na szpilkach. Bałam się, że zrobię
z siebie tylko idiotkę i nic z tego nie wyjdzie. W sumie na początku
zdenerwowałam się na Thibaulta, ale jak teraz tak sobie o tym myślę to miał
całkiem niezły pomysł. Jeśli się uda będę mogła zobaczyć wszystkie mecze
Francuzów na żywo. Nawet nie marzyłam o czymś takim.
-Halo. Już jesteśmy.
-Nawet nie zauważyłam, że dojechaliśmy.
-Domyślam się. Mówiłem do ciebie całą drogę, a ty nawet na
mnie nie spojrzałaś. Nie denerwuj się tak na pewno ci się uda. W końcu jesteś
najlepsza.
-Mam nadzieję.
-Chodź pokażę ci gdzie jest gabinet trenera – wysiadł z
samochodu, a po chwili otworzył mi drzwi i wziął pod rękę – to tutaj. Powal go
na kolana. Będę tu czekał – wskazał na krzesło stojące obok.
-Nie musisz.
-Może i nie muszę, ale chcę. Powodzenia.
Niepewnie zapukałam do drzwi by po chwili usłyszeć głośne
proszę zachęcające do wejścia do środka. Odwróciłam się jeszcze na chwilę w
stronę Thibaulta, a ten pokazał mi zaciśnięte kciuki i powiedział bezgłośne
„powodzenia”, które odczytałam z ruchu jego warg. Rozmowa z panem Tillie minęła
w bardzo dobrej atmosferze. Wypytał mnie bardzo dokładnie o oceny na uczelni, o
to czy mam jakieś doświadczenie i czy lubię siatkówkę. Odpowiadałam na
wszystkie pytania starając się zrobić na nim jak najlepsze wrażenie. Laurent
słuchał mnie z zaciekawieniem i kiwał z uznaniem kiedy opowiadałam mu o tym, że
sama kiedyś grałam w siatkówkę. Co prawda tylko w drużynie szkolnej, ale zawsze
to coś. Nieskromnie mówiąc byłam wybrana nawet dwa razy najlepszą atakującą
mistrzostw międzyszkolnych. Po dwudziestu minutach pogawędki z panem Tillie
byłam już po podpisaniu umowy i mogłam wychodzić z jego gabinetu. Gdy
otworzyliśmy drzwi momentalnie obok nich znalazł się Thibault.
-Dziękuję pani Amelio. Bardzo mi przykro, że nie mogłem
jednak pani zatrudnić.
-Mnie też jest bardzo przykro. Miałam nadzieję, ze jednak
się uda.
-Ale jak to się nie udało? – odezwał się milczący dotąd
Thibault.
-Normalnie. Pani Tillie znalazł już kogoś o większym
doświadczeniu.
-Ale panie trenerze jak to? Przecież obiecał mi trener, że
zatrudni właśnie ją - chcielibyście
zobaczyć jego minę w tym momencie. Nie mogłam już dłużej kłamać i wybuchnęłam
głośnym śmiechem, a zaraz po mnie trener.
-Miałaś świetny pomysł z tym żeby go wkręcić.
-Mówiłam, że widok będzie nieziemski.
-Chwila o co tutaj chodzi? Dostałaś w końcu pracę czy nie?
-Oczywiście, że tak.
Nie mogłem sobie wymarzyć lepszej kandydatki niż pani Amelia. Jeśli spisze się
dobrze na igrzyskach niewykluczone, że przedłużę z nią umowę. Jeszcze raz
gratuluję i zapraszam już jutro do pracy. Jeśli chcesz możesz zostać na
treningu chłopaków.
-A mogę?
-Jasne przecież jesteś już oficjalnie członkiem naszego
sztabu.
-W takim razie z przyjemnością zostanę.
-Jeśli nie masz nic przeciwko przedstawię cię dzisiaj
chłopakom.
-Nie, oczywiście.
-W takim razie do zobaczenia za chwilę – uścisnął mi dłoń i
wszedł to swojego gabinetu.
Gdy tylko drzwi się zamknęły zostałam porwana w ramiona
Thibaulta.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę.
-Właśnie widzę, ale mógłbyś mnie puścić bo mnie zaraz
udusisz.
-Już, już przepraszam nie chciałem.
Kiedy Thibault stawiał mnie na ziemi znikąd pojawił się
Earvin.
-Widzę, że nie rozpaczałaś długo po naszym rozstaniu.
-Że co proszę?
-To co słyszałaś. Szybko się pocieszyłaś nie ma co. Może z
resztą pieprzyliście się już na boku od dawna za moimi plecami - Thibault postawił mnie na ziemi i wymierzył
cios w nos mojego byłego chłopaka.
-Nie waż się nigdy więcej tak o niej mówić. Mam nadzieję, że
się zrozumieliśmy. Swoją drogą masz tupet żeby mówić coś takiego po tym co zrobiłeś razem z jej matką. Zejdź mi lepiej z oczu bo nie skończy się tylko na
jednym uderzeniu.
Earvin wymamrotał jeszcze coś po nosem, ale zostawił nas w
spokoju.
-Nie musiałeś go bić.
-Chyba sobie żartujesz. Za to co powiedział powinien oberwać
cztery razy mocniej. Pieprzony skurwiel. Wiem, że nienawidzisz przemocy, ale
może to go trochę pohamuje.
-Nie wiem co ja bym bez ciebie zrobiła, jesteś kochany.
-Wiem – uśmiechnął się promiennie.
-Idź się w końcu przebierz bo Laurent mnie zabije jak
spóźnisz się na trening.
-Tak jest pani kapitan. Idź na trybuny. Zobaczymy się za
chwilę.
-No pa.
Postanowiłam przed pójściem na salę treningową przejść się
jeszcze trochę po obiekcie. Oczywiście nie myłabym sobą gdybym czegoś nie
odwaliła. Kiedy przechodziłam obok toalety ktoś uderzył mnie drzwiami.
Zachwiałam się i chwilę później leżałam już na podłodze. Momentalnie sprawca
całego zamieszania znalazł się obok mnie.
-Boże przepraszam. Mam nadzieję, że nic ci się nie stało.
-Spokojnie to tylko lekkie uderzenie od tego się nie umiera.
-Tak mi przykro – podał mi dłoń żeby było mi łatwiej wstać.
-Nie ma sprawy naprawdę. Sama jestem sobie winna nie
powinnam iść tak blisko drzwi.
-Nie to moja wina. Może dasz się zaprosić na kawę w ramach
rekompensaty.
-Wiesz, nie mam w zwyczaju umawiać się z nieznajomymi.
-Matko gdzie moje maniery. Marcus.
-Ty jesteś fizjoterapeutą tych mamutów – wskazałam na drzwi
szatni, w której całkiem niedawno zniknął Thibault.
-Tak, skąd ty…
-Widzisz bo tak się składa, że jestem Amelia i od dzisiaj
pracuję razem z tobą.
-Czyli to ty jesteś tą nową fizjoterapeutką, która zastąpi
Toma. W takim razie miło mi – uśmiechnął się do mnie – może chcesz żebym
oprowadził cię po obiekcie.
-Niezły pomysł. Widzisz jak się skończyło kiedy chciałam to
zrobić sama.
-W takim razie chodź.
Piętnaście minut później znałam już prawie każdy zakątek
obiektu. Wiedziałam do kogo warto zgłaszać się z każdą nawet najmniejszą
prośbą, a kogo lepiej omijać z daleka. Pogadałam z nim także w sprawie Earvina
i bez zbędnych problemów zgodził się przejąć go na siebie za co byłam mu
niezmiernie wdzięczna. Swoją drogą musiałam mu chyba pięć razy potwierdzać, że
naprawdę byłam jego dziewczyną bo nie rozumiał jakim cudem taka fajna
dziewczyna jak ja zadawała się z takim dupkiem jak Earvin jak to on określił.
Czuję, że będziemy się ze sobą świetnie dogadywać. Na samym końcu naszego
zwiedzania trafiliśmy na salę gdzie byli już wszyscy francuscy siatkarze.
Thibault gdy tylko mnie zobaczył zaczął się szczerzyć jak mysz do sera.
-Chłopaki wszyscy do mnie – zawołał trener i gestem
przywołał mnie do siebie – chciałbym wam przedstawić naszą nową panią
fizjoterapeutkę to ona zastąpi Toma, a niewykluczone, że zostanie z nami na
dłużej. Wszystko zależy od tego jak będzie się spisywać i od tego czy wy i ja
będziecie zadowoleni z jej pracy.
-Ja na pewno będę zadowolony – stwierdził Grebennikov.
-Halo, halo kochaniutki hamuj piętą. Chcę ci tylko
przypomnieć, że masz dziewczynę – odezwał się nie kto inny tylko Thibault.
-Dobra może niech Amelia coś nam o sobie opowie.
-Cześć wszystkim. Mam na imię Amelia, studiuję fizjoterapię
i uwielbiam siatkówkę. Nie wiem co mam jeszcze wam o sobie powiedzieć. Myślę,
że wszystkiego dowiecie się w czasie naszej mam nadzieję owocnej współpracy.
-Dobra panowie koniec tego dobrego zaczynamy trening. Na
początek dwadzieścia okrążeni wokół boiska. Idźcie sobie usiąść na trybunach –
zwrócił się do mnie i Marcusa.
Trening chłopaków minął dość szybko. Rozgrzewka, później
krótki mecz miedzy pierwszą a drugą szóstką i rozciąganie. Thibault przez cały
trening się na nas patrzył i uśmiechał. Musiałam wytłumaczyć Marcusowi, że znam
się z nim już od dawna bo wyglądało to dość komicznie nie powiem. Szczególnie
wtedy kiedy zaczął robić w moją stronę głupie miny kiedy kierował się w pole
serwisowe. Po skończonym treningu podbiegł do mnie i powiedział żebym zaczekała
na niego przy samochodzie, ale spławiłam go bo w końcu zgodziłam się pójść z
Marcusem na tą kawę.
Oddaję dwójeczkę w wasze ręce. Cieszę się, że tyle osób zostawiło po sobie komentarz pod pierwszym rozdziałem i liczę na więcej :* Swoją drogą jestem niezła. To dopiero drugi rozdział, a ja zdążyłam już trzy razy zmienić koncepcję co do tego opowiadania. Sama jestem ciekawa co z tego w końcu wyjdzie bo rozdziały są pisane przeze mnie na bieżąco. Nie mam żadnych zapasów, a też nie zawsze mam czas żeby coś napisać. Mam nadzieję, że jednak będę regularna w dodawaniu rozdziałów. Postanowiłam , że będą się one pojawiać w weekendy. Nie podaję konkretnie czy w soboty czy niedziele bo będzie to zależeć głównie od tego kiedy będę miała czas. Pozdrawiam serdecznie wszystkie osoby, które przeczytają ten rozdział :*
PS
Pamiętajcie o zakładce informowani :* będzie mi dużo łatwiej jeśli zostawicie adres swojego bloga sławnie tam :)
PS
Pamiętajcie o zakładce informowani :* będzie mi dużo łatwiej jeśli zostawicie adres swojego bloga sławnie tam :)
Już lubię Rossarda xd jaki rycerz no...
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.
Pozdrawiam 💋😉
dzięki za komentarz :*
Usuńwłaśnie taki ma być Thibault opiekuńczy i rycerski :D
Czy tylkok ja mam wrażenie, że on właśnie taki dokładnie jest? :D
UsuńJestem!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się.
Życzę dużo wenyyy.
Czekam na następny.
Buziaki. ;*
Dziękuję za komentarz :*
UsuńSuper! :) czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba :)
UsuńRossard jaki bodyguard :D A jak go Amelia z trenerem wrobiła, sama się uśmiałam :D A jak przywalił N'Gapethowi to normalnie az mi się miło zrobiło, bo sama mu bym wywaliła z gonga :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Życzę weny i do następnego :)
Myślę, że wiele osób miałoby ochotę przywalić Earvinowi xd :D dzięki za komentarz :)
UsuńEarvin na prawdę ma niezły tupet żeby mówić takie rzeczy, tym bardziej po tym co zrobił. Thibault bardzo dobrze postąpił, uderzając N'Gapetha. Należało mu się.
OdpowiedzUsuńFajnie, że Amelia dostała tę pracę, czuję że przez to będzie się sporo działo :D Chyba, że się mylę.. :D Jestem ciekawa co takiego wydarzy się w kolejnym rozdziale, więc pisz szybciutko następny!:))
Weny życzę :)
Pozdrawiam! :*
Powiem Ci, ze przyszłość Amilii to i dla mnie zagadka, jeszcze nie wiem co mi przyjdzie do głowy przy pisaniu kolejnej części :D
Usuńdzięki za komentarz ;*
Rossard taki prawdziwy przyjaciel.. Hmm, czy tylko przyjaciel.. I dobrze, że mu przywalił, a co Ervin myśli? To on kurczaki, pieprzył się z jej matką. Kurde, no zdenerwował mnie! xD
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że udało jej się dostać tą pracę. Już nie mogę się doczekać co to będzie się działo!
Czekam!! Weny!
Pozdrawiam, buziaki!
Black.
Jak zwykle snujesz swoje domysły :D
UsuńDziękuję za komentarz :*
No nieźle;D Amelia fizjoterapeutką ,ciekawie jak poradzi sobie w nowej roli.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;*
To się jeszcze okaże :D myślę, że powinna sobie poradzić w końcu to silna babka xd
UsuńRównież pozdrawiam i dziękuję za komentarz :*
Genialny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńRosaard taki waleczny i opiekuńczy;3
Ciekawe, ciekawie ;)
Pozdrawiam i weny ;*
Dzięki za komentarz Kochana :*
Usuń