Dzisiaj mój pierwszy dzień w nowej pracy. Strasznie się
denerwuję bo nie wiem jak to będzie. Jak przyjmą mnie siatkarze? Czy na pewna
dam sobie radę? Ok, może i jestem jedną z najlepszych studentek na roku, ale
jednak jak dotąd nie miałam okazji sprawdzić swoich umiejętności w prawdziwym
życiu. Boję się, że nie podołam, a tego bardzo bym nie chciała. Dobra koniec
użalania się nad sobą trzeba w końcu wstać z łóżka i zrobić śniadanie dla mnie
i dla tego przerośniętego ogra, którym jest mój przyjaciel. Wzdrygnęłam się
kiedy postawiłam stopy na zimnej podłodze. Tak, zdecydowanie muszę kupić sobie
jakieś kapcie do chodzenia po mieszkaniu. W domu jakoś tego nie odczuwałam, ale
tutaj jest strasznie zimno. Kiedy doczłapałam się w końcu do kuchni wstawiłam
wodę na kawę i zajrzałam do lodówki. Niestety jedyne co tam znalazłam to dwa
jajka i odrobina mleka. Jedynym daniem, które można wyczarować z tego
wszystkiego są naleśniki. Znalazłam mąkę, a z szafki nad zlewem wyjęłam mikser
i zabrałam się do roboty. Kiedy kończyłam smażyć drugiego naleśnika z sypialni
wyszedł Thibault.
-Musisz się tak rozbijać od rana? Mam nadzieję, że chociaż
zrobiłaś coś dobrego do jedzenia.
-Mi też miło cię widzieć.
-Naleśniki? – powiedział ze smutną miną.
-Zrobiłabym coś innego gdyby w twojej lodówce było coś poza
wiatrem.
-Nie przesadzaj przecież dopiero co robiłem zakupy – otworzył
wcześniej wspomniany przedmiot – ok, może nie tak dopiero co – uśmiechnął się
łobuzersko.
-Dlatego dzisiaj po porannym treningu jedziemy na zakupy.
Nie mam zamiaru umrzeć z głodu.
-Oczywiście. Rozumiem, że jedziesz razem ze mną.
-Jeśli byłbyś na tyle miły żeby zabrać swoją najukochańszą
przyjaciółkę to z przyjemnością.
-Moją przyjaciółkę? A gdzie ona jest bo nie widzę? – zaczął
rozglądać się po kuchni.
-Ty idioto – zdzieliłam go ręcznikiem leżącym obok mnie.
-Już już spokojnie, przecież tylko żartowałem. Nie znasz się
na żartach?
-Jak widać nie na twoich. Dobra siadaj do stołu bo zaraz
wszystko wystygnie.
-A kawka? – spojrzał na mnie oczami kotka ze Shreka.
-Od czegoś masz te rączki mógłbyś sobie sam zrobić.
-Ale wiesz ja nie robię takiej pysznej kawy jak ty.
-Niech ci będzie.
Po zjedzeniu śniadania i szybkim umalowaniu byłam już gotowa
do wyjścia, ale jak się pewnie domyślacie musiałam czekać na tego idiotę
Thibaulta. Mam wrażenie, że zamienił się z kimś na rozumy. Wrócił wczoraj sam z
treningu i rzucił gdzieś klucze. Teraz przekopał chyba całe mieszkanie w ich
poszukiwaniu.
-Człowieku zaraz przez ciebie spóźnię się pierwszego dnia
pracy.
-Nie marudź. Gdzieś tutaj muszą przecież być.
-Nie możemy po prostu pojechać moim samochodem.
-Oszalałeś. Co sobie pomyślą inni?
-Po prostu powiemy im, że się przyjaźnimy i tyle. Nie
przesadzaj.
-Nie o to mi chodzi. Nie mogę pozwolić żeby dziewczyna
odwiozła mnie na trening.
-A to niby dlaczego? – stanęłam przed nim i skrzyżowałam
ręce na piersiach.
-Nie ważne.
-Dobra to ty sobie szukaj tych swoich kluczy, a ja jadę. Na
razie.
-Chwila czekaj, jadę z tobą.
-No coś ty co inni powiedzą.
Zabrałam torebkę z komody i wybiegłam z mieszkania. Zanim
Thibault zorientował się o co chodzi byłam już dawno na dole i wsiadałam do
samochodu. Kiedy odjeżdżałam mój przyjaciel wybiegł z bloku. Spokojnie
dojechałam pod halę i zaparkowałam samochód. Kiedy miałam już otwierać drzwi
ubiegł mnie przed tym Marcus. Zajęci rozmową weszliśmy do budynku, a potem do
naszego gabinetu gdzie Marcus dał mi dwa komplety odzieży reprezentacyjnej.
Podziękowałam mu i poszłam do toalety żeby się przebrać. Jakiś czas później
zameldowaliśmy się już na sali treningowej. Wszyscy zawodnicy byli już na
miejscu z wyjątkiem jednego. Pewnie domyślacie się o kogo może chodzić.
-Zaczynamy rozgrzewkę. Na początek dwadzieścia okrążeń wokół
boiska – zarządził Laurent – chwila moment kogoś mi tutaj brakuje. Gdzie jest
Thibault? – chłopcy spojrzeli po sobie, ale żaden z nich się nie odezwał. Wtedy
na salę wbiegł mój zdyszany przyjaciel.
-Trenerze bardzo przepraszam za spóźnienie.
-Czy ty jesteś niepoważny? Wszyscy mogli przyjść
punktualnie. Za karę sto kółeczek wokół boiska.
-Ale trenerze…
-Nie chcę słyszeć żadnego narzekania. To cię powinno
nauczyć, ze na treningi nie można się spóźniać.
Kiedy wszyscy skończyli już rozgrzewkę Thibault był dopiero
przy pięćdziesiątym okrążeniu. Było mi już go bardzo szkoda dlatego
postanowiłam pójść porozmawiać z trenerem.
-Trenerze myślę, że Thibaultowi już zdecydowanie wystarczy.
Na pewno wyciągnął już wnioski z tej sytuacji.
-Tak uważasz?
-Tak. Niech trener na niego spojrzy. Inaczej za chwilę
będziemy musieli siłą znieść go z tego boiska bo sam na pewno z niego nie
zejdzie.
-Może i masz rację. Rossard wystarczy. Dołącz do chłopaków.
-Dziękuję trenerze.
-To nie mnie powinieneś dziękować, ale Amelii. Gdyby nie jej
prośba na pewno tak szybko byś nie skończył. Dobra dzielić się na składy i
gramy.
Usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam rozmowę z Marcusem. W
pewnym momencie usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk. Spojrzeliśmy w stronę boiska i
zobaczyliśmy leżącego pod siatką Kevina. Szybko podbiegliśmy do niego.
-Co się stało?
-Kostka – wymruczał z grymasem bólu na twarzy. Zdjęłam mu
buta i obejrzałam dokładnie miejsce, które sprawiało przyjmującemu tyle bólu.
-Marcus pomóż mu dostać się do naszego gabinetu. Tam się nim
zajmę, a ty wrócisz na trening.
-Jesteś pewna, że dasz sobie radę?
-Jasne. To tylko podkręcona kostka. Nic wielkiego.
-Ok.
Kiedy Marcus wychodził z Kevinem obok mnie pojawił się jego
ojciec.
-Co z nim?
-Spokojnie to tylko podkręcona kostka. Kilka dni odpoczynku
od treningów i będzie mógł wrócić do normalnej gry.
-Kamień z serca. Nie wiem co bym teraz zrobił gdyby na
chwilę przed najważniejszym turniejem czterolecia wypadł mi ze składu
podstawowy przyjmujący.
-Proszę się nie martwić. Idę do niego. Marcus za chwilę
wróci na trening.
-Jasne, idź.
W drzwiach minęłam się z Marcusem, który powiedział mi, że
Kevin czeka na mnie w naszym gabinecie. Gdy weszłam do pomieszczenia zobaczyłam
siatkarza leżącego na jednej z leżanek. Uśmiechnęłam się do niego serdecznie i
powiedziałam:
-Masz szczęście, że tylko tak to się skończyło.
-Wiem. Nawet nie chcę myśleć o tym, że przez głupią kontuzję
mógłbym nie pojechać do Rio.
-Dzięki Bogu to nic poważnego – uśmiechnęłam się
pokrzepiająco.
-Mogę Cię o coś spytać?
-Jasne.
-Czy ciebie i Thibaulta coś łączy? – kiedy tylko usłyszałam
to pytania zaczęłam się śmiać.
-Nie jesteśmy parą jeśli o to ci chodzi. Jest moim
przyjacielem. Znamy się już od dawna – gdy skończyłam mówić wydawało mi się, że
zauważyłam wyraz ulgi wymalowany na jego twarzy – dobra bierzemy się za tą
twoją kostkę w końcu oboje chcemy żebyś wrócił szybko do treningów prawda?
-Oczywiście.
Po około piętnastu minutach intensywnego masażu założyłam mu
stabilizator na kostkę i pozwoliłam wstać. Podeszłam do szafki żeby odłożyć na
miejsce wszystkie maści, których użyłam. kiedy się odwróciłam tuż przede mną
stał siatkarz. W mgnieniu oka położył swoje dłonie na moich policzkach i wbił
się w moje usta. W pierwszej chwili nie wiedziałam o co chodzi, ale po jakimś
czasie oddałam pocałunek by zaraz później oderwać się od przyjmującego.
-Co to miało znaczyć? – zapytałam.
-Przepraszam. Chciałem to zrobić od czasu kiedy pierwszy raz
cię zobaczyłem. Jesteś taka piękna. Powiedz mi po prostu, że ci się nie podobam
i wyjdę.
-To nie o to chodzi. Jesteś naprawdę przystojnym facetem, ja
po prostu nie jestem gotowa na nowy związek. Dopiero co rozstałam się z Earvinem.
-Czekaj, czekaj. Tym Earvinem? To nie możliwe. Taka fajna
dziewczyna jak ty chodziła z takim idiotą jak ona. Nie wierzę, że to ty byłaś
tą dziewczyną, którą zdradzał na prawo i lewo.
-Niestety. Byłam głupia, ze nie chciałam wierzyć
Thibaultowi, ale jak to mówią miłość jest ślepa. Przekonałam się o tym na
własnej skórze.
-Ja nie jestem taki jak Earvin. Potrafię zadbać o kobietę,
która mi się podoba, a na pewno nie byłbym w stanie jej zdradzić – podszedł do
mnie i znowu mnie pocałował – przemyśl sobie moje słowa i daj znać. Ja będę
czekał – powiedział i najzwyczajniej w świecie opuścił mój gabinet zostawiając
mnie z milionem myśli. Na szczęście po chwili przyszedł Marcus, a zaraz później
siatkarze, którymi mieliśmy zająć się po treningu więc nie miałam czasu na
rozmyślanie o tej całej sytuacji. Ostatnim siatkarzem, który zawitał do naszego
gabinetu był Thibault. Powiedziałam Marcusowi, że może już wyjść bo ja zajmę
się siatkarzem, a później wszystko pozamykam. Ucieszył się jak małe dziecko bo
umówił się z jakąś dziewczyną na randkę.
-Czemu jesteś taka zamyślona?
-Ja zamyślona? Wydaje ci się.
-Nie sądzę. Trochę już cię znam i widzę, ze coś jest nie
tak. Znowu myślisz o tym frajerze?
-O Earvinie? Nie – Thibault spojrzał na mnie z
niedowierzaniem – naprawdę o nim nie myślę. To już zamknięty rozdział.
-No mam nadzieję. Od samego początku wiedziałem, że nie
zasługuje na taką dziewczynę jak ty.
-Wiem. Przepraszam, ze nie chciałam cię słuchać kiedy
próbowałeś mi to uzmysłowić. Byłam głupia.
-Nie głupia tylko zakochana. Rozumiem to. Mam tylko
nadzieję, ze teraz znajdziesz sobie faceta, który będzie na ciebie zasługiwał.
-Nie mam w planach nowego związku. Koniec. Idź się przebrać.
Ja tu wszystko posprzątam i wracamy do mieszkania.
-Ok.
-Thibault?
-Tak.
-Sorry za to, ze nie wzięłam cię na trening.
-Nic się nie stało, w sumie to cię nawet rozumiem. To ja ci
dziękuję, że wstawiłaś się u Laurenta. Gdybym nie skończył na tych
pięćdziesięciu okrążeniach na pewno wyzionąłbym ducha.
No to zaczynamy zabawę. Opowiadanie powoli się rozkręca. Co sądzicie o nowym wątku? Zachęcam do komentowania i z góry dziękuję za każdy komentarz :)
Myślę, że Amelia się świetnie sprawdzi jako fizjoterapeutka :D Ale trzeba przyznać trener Tillie nieźle dokopał Rossardowi z tą setką okrążeń. Dziewczyna musi mieć tempo, skoro siatkarz jej nie dogonił :D Dobrze jednak, że zagadała do trenera, bo chłop by się czołgał po tym boisku, a nie schodził z niego.
OdpowiedzUsuńA co do Kevina... Podoba mi się tutaj jego postać, wydaje się być meeeega w porządku, a nie to co ten patałach Earvin. W sumie troszkę taka sierotka Marysia :D Dlatego z całego serca im kibicuję, żeby coś z tego wyszło! Tylko boję się, że przez tego idiotę na tyle się sparzyła, że nie będzie do siebie Kevina dopuszczała i będzie bała się otworzyć... Co w sumie by mnie nawet nie zdziwiło.
Podsumowując, wątek z Kevinem jak najbardziej na tak i czekam na dalsze rozwinięcie zdarzeń z jego udziałem! A rozdział już wiesz kochana, że jest świetny, jak cały blog z resztą i co tu dużo mówić...
CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ :D
Jejku nawet nie wiesz jak miło czyta się takie długie komentarze 😗 no trzeba przyznać, że trener chyba troszeczkę przesadził z tymi karnymi obrażeniami dla Thibaulta. Cieszę się, że podoba się wątek z Kevinem. Serdecznie dziękuję za komentarz i zapraszam do dalszego czytania 😀
UsuńMiodzio.♥♥♥
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
Weny.
Buziaczki. ;*
Dzięki 😗
UsuńA ja tam jestem #teamRossard 😉
OdpowiedzUsuńCo do Kevina, ciekawa jestem jak dalej rozwinie się ten wątek. Z drugiej jednak strony mam takue dziwne przeczucie, że Earvin w pewnym momencie "pójdzie po rozum do głowy" i zrozumie, że stracił coś naprawdę wyjątkowego. Gdyby nie Amelia biedny Thibault zapewne pod koniec kary czołgałby się po boisku xd
Czekam z niecierpliwością na kolejny buziaki i zapraszam do Sanji:) http://crash-and-fall.blogspot.com/
No nie wiem czy Earvin coś zrozumie. Mam wrażenie, że to nie ten typ człowieka. Jak widzę trochę osób tutaj kibicuje Rossardowi 😀
Usuń#teamTillie :D uwielbiam go na boisku to i tutaj mu kibicuję :D super rozdział
OdpowiedzUsuńZdecydowanie też uwielbiam Kevina na boisku 😀 dzięki za komentarz 😗
UsuńŚwietne opowiadanie,a Kevin on jest taki uroczy.Czekam na kolejne rozdziały,bo są boskie.Do opowiadania wzięłaś moich ulubionych siatkarzy!To najlepsze opowiadania jakie czytałam!❤❤
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba i trafiłam w twój gust odnośnie bohaterów. Zapraszam do dalszego śledzenia opowiadania 😗
UsuńOooo nowy wątek <3 Czekam na rozwinięcie :D
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz 💕
UsuńWczoraj dwa razy pisałam komentarz.. telefon nie chciał współpracować. -_- zobaczymy jak będzie dzisiaj ^^ do trzech razy sztuka :D
OdpowiedzUsuńA więc, Kevin tak troszeczkę się pospieszył... Ale tylko tak troszeczkę, odrobinkę :'D Chociaż, jak to mówią ludzie, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana! Może mu się to opłaci :D Ja jestem jak najbardziej za!
Co do Thibaulta, to Amelia dobrze zrobiła zostawiając go :D Następnym razem przynajmniej nie będzie tyle gadał, tylko się z nią zabierze i wtedy chociaż się nie spóźni :D
Jestem ciekawa, czy będzie coś między Amelią, a Kevinem.. :D Przy nim na pewno szybciej zapomni o Earvinie itd :D Ale no dobra, ja tu sobie będę marzyć o ich związku, a Ty pisz szybciutko następny! :))
Jeszcze tylko dodam, że rozdział rewelacyjny! *.*
Pozdrawiam! :*
Oj doskonale wiem co to za ból gdy komentarz się usuwa. Cieszę się, że jednak postanowiłaś spróbować trzeci raz 😀 dziękuje za komentarz kochana i cieszę się że rozdział się podoba 😗
Usuń