niedziela, 24 lipca 2016

3. Co to miało znaczyć?



Dzisiaj mój pierwszy dzień w nowej pracy. Strasznie się denerwuję bo nie wiem jak to będzie. Jak przyjmą mnie siatkarze? Czy na pewna dam sobie radę? Ok, może i jestem jedną z najlepszych studentek na roku, ale jednak jak dotąd nie miałam okazji sprawdzić swoich umiejętności w prawdziwym życiu. Boję się, że nie podołam, a tego bardzo bym nie chciała. Dobra koniec użalania się nad sobą trzeba w końcu wstać z łóżka i zrobić śniadanie dla mnie i dla tego przerośniętego ogra, którym jest mój przyjaciel. Wzdrygnęłam się kiedy postawiłam stopy na zimnej podłodze. Tak, zdecydowanie muszę kupić sobie jakieś kapcie do chodzenia po mieszkaniu. W domu jakoś tego nie odczuwałam, ale tutaj jest strasznie zimno. Kiedy doczłapałam się w końcu do kuchni wstawiłam wodę na kawę i zajrzałam do lodówki. Niestety jedyne co tam znalazłam to dwa jajka i odrobina mleka. Jedynym daniem, które można wyczarować z tego wszystkiego są naleśniki. Znalazłam mąkę, a z szafki nad zlewem wyjęłam mikser i zabrałam się do roboty. Kiedy kończyłam smażyć drugiego naleśnika z sypialni wyszedł Thibault.
-Musisz się tak rozbijać od rana? Mam nadzieję, że chociaż zrobiłaś coś dobrego do jedzenia.
-Mi też miło cię widzieć.
-Naleśniki? – powiedział ze smutną miną.
-Zrobiłabym coś innego gdyby w twojej lodówce było coś poza wiatrem.
-Nie przesadzaj przecież dopiero co robiłem zakupy – otworzył wcześniej wspomniany przedmiot – ok, może nie tak dopiero co – uśmiechnął się łobuzersko.
-Dlatego dzisiaj po porannym treningu jedziemy na zakupy. Nie mam zamiaru umrzeć z głodu.
-Oczywiście. Rozumiem, że jedziesz razem ze mną.
-Jeśli byłbyś na tyle miły żeby zabrać swoją najukochańszą przyjaciółkę to z przyjemnością.
-Moją przyjaciółkę? A gdzie ona jest bo nie widzę? – zaczął rozglądać się po kuchni.
-Ty idioto – zdzieliłam go ręcznikiem leżącym obok mnie.
-Już już spokojnie, przecież tylko żartowałem. Nie znasz się na żartach?
-Jak widać nie na twoich. Dobra siadaj do stołu bo zaraz wszystko wystygnie.
-A kawka? – spojrzał na mnie oczami kotka ze Shreka.
-Od czegoś masz te rączki mógłbyś sobie sam zrobić.
-Ale wiesz ja nie robię takiej pysznej kawy jak ty.
-Niech ci będzie.

Po zjedzeniu śniadania i szybkim umalowaniu byłam już gotowa do wyjścia, ale jak się pewnie domyślacie musiałam czekać na tego idiotę Thibaulta. Mam wrażenie, że zamienił się z kimś na rozumy. Wrócił wczoraj sam z treningu i rzucił gdzieś klucze. Teraz przekopał chyba całe mieszkanie w ich poszukiwaniu.
-Człowieku zaraz przez ciebie spóźnię się pierwszego dnia pracy.
-Nie marudź. Gdzieś tutaj muszą przecież być.
-Nie możemy po prostu pojechać moim samochodem.
-Oszalałeś. Co sobie pomyślą inni?
-Po prostu powiemy im, że się przyjaźnimy i tyle. Nie przesadzaj.
-Nie o to mi chodzi. Nie mogę pozwolić żeby dziewczyna odwiozła mnie na trening.
-A to niby dlaczego? – stanęłam przed nim i skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Nie ważne.
-Dobra to ty sobie szukaj tych swoich kluczy, a ja jadę. Na razie.
-Chwila czekaj, jadę z tobą.
-No coś ty co inni powiedzą.
Zabrałam torebkę z komody i wybiegłam z mieszkania. Zanim Thibault zorientował się o co chodzi byłam już dawno na dole i wsiadałam do samochodu. Kiedy odjeżdżałam mój przyjaciel wybiegł z bloku. Spokojnie dojechałam pod halę i zaparkowałam samochód. Kiedy miałam już otwierać drzwi ubiegł mnie przed tym Marcus. Zajęci rozmową weszliśmy do budynku, a potem do naszego gabinetu gdzie Marcus dał mi dwa komplety odzieży reprezentacyjnej. Podziękowałam mu i poszłam do toalety żeby się przebrać. Jakiś czas później zameldowaliśmy się już na sali treningowej. Wszyscy zawodnicy byli już na miejscu z wyjątkiem jednego. Pewnie domyślacie się o kogo może chodzić.
-Zaczynamy rozgrzewkę. Na początek dwadzieścia okrążeń wokół boiska – zarządził Laurent – chwila moment kogoś mi tutaj brakuje. Gdzie jest Thibault? – chłopcy spojrzeli po sobie, ale żaden z nich się nie odezwał. Wtedy na salę wbiegł mój zdyszany przyjaciel.
-Trenerze bardzo przepraszam za spóźnienie.
-Czy ty jesteś niepoważny? Wszyscy mogli przyjść punktualnie. Za karę sto kółeczek wokół boiska.
-Ale trenerze…
-Nie chcę słyszeć żadnego narzekania. To cię powinno nauczyć, ze na treningi nie można się spóźniać.
Kiedy wszyscy skończyli już rozgrzewkę Thibault był dopiero przy pięćdziesiątym okrążeniu. Było mi już go bardzo szkoda dlatego postanowiłam pójść porozmawiać z trenerem.
-Trenerze myślę, że Thibaultowi już zdecydowanie wystarczy. Na pewno wyciągnął już wnioski z tej sytuacji.
-Tak uważasz?
-Tak. Niech trener na niego spojrzy. Inaczej za chwilę będziemy musieli siłą znieść go z tego boiska bo sam na pewno z niego nie zejdzie.
-Może i masz rację. Rossard wystarczy. Dołącz do chłopaków.
-Dziękuję trenerze.
-To nie mnie powinieneś dziękować, ale Amelii. Gdyby nie jej prośba na pewno tak szybko byś nie skończył. Dobra dzielić się na składy i gramy.
Usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam rozmowę z Marcusem. W pewnym momencie usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk. Spojrzeliśmy w stronę boiska i zobaczyliśmy leżącego pod siatką Kevina. Szybko podbiegliśmy do niego.
-Co się stało?
-Kostka – wymruczał z grymasem bólu na twarzy. Zdjęłam mu buta i obejrzałam dokładnie miejsce, które sprawiało przyjmującemu tyle bólu.
-Marcus pomóż mu dostać się do naszego gabinetu. Tam się nim zajmę, a ty wrócisz na trening.
-Jesteś pewna, że dasz sobie radę?
-Jasne. To tylko podkręcona kostka. Nic wielkiego.
-Ok.
Kiedy Marcus wychodził z Kevinem obok mnie pojawił się jego ojciec.
-Co z nim?
-Spokojnie to tylko podkręcona kostka. Kilka dni odpoczynku od treningów i będzie mógł wrócić do normalnej gry.
-Kamień z serca. Nie wiem co bym teraz zrobił gdyby na chwilę przed najważniejszym turniejem czterolecia wypadł mi ze składu podstawowy przyjmujący.
-Proszę się nie martwić. Idę do niego. Marcus za chwilę wróci na trening.
-Jasne, idź.
W drzwiach minęłam się z Marcusem, który powiedział mi, że Kevin czeka na mnie w naszym gabinecie. Gdy weszłam do pomieszczenia zobaczyłam siatkarza leżącego na jednej z leżanek. Uśmiechnęłam się do niego serdecznie i powiedziałam:
-Masz szczęście, że tylko tak to się skończyło.
-Wiem. Nawet nie chcę myśleć o tym, że przez głupią kontuzję mógłbym nie pojechać do Rio.
-Dzięki Bogu to nic poważnego – uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
-Mogę Cię o coś spytać?
-Jasne.
-Czy ciebie i Thibaulta coś łączy? – kiedy tylko usłyszałam to pytania zaczęłam się śmiać.
-Nie jesteśmy parą jeśli o to ci chodzi. Jest moim przyjacielem. Znamy się już od dawna – gdy skończyłam mówić wydawało mi się, że zauważyłam wyraz ulgi wymalowany na jego twarzy – dobra bierzemy się za tą twoją kostkę w końcu oboje chcemy żebyś wrócił szybko do treningów prawda?
-Oczywiście.
Po około piętnastu minutach intensywnego masażu założyłam mu stabilizator na kostkę i pozwoliłam wstać. Podeszłam do szafki żeby odłożyć na miejsce wszystkie maści, których użyłam. kiedy się odwróciłam tuż przede mną stał siatkarz. W mgnieniu oka położył swoje dłonie na moich policzkach i wbił się w moje usta. W pierwszej chwili nie wiedziałam o co chodzi, ale po jakimś czasie oddałam pocałunek by zaraz później oderwać się od przyjmującego.
-Co to miało znaczyć? – zapytałam.
-Przepraszam. Chciałem to zrobić od czasu kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem. Jesteś taka piękna. Powiedz mi po prostu, że ci się nie podobam i wyjdę.
-To nie o to chodzi. Jesteś naprawdę przystojnym facetem, ja po prostu nie jestem gotowa na nowy związek. Dopiero co rozstałam się z Earvinem.
-Czekaj, czekaj. Tym Earvinem? To nie możliwe. Taka fajna dziewczyna jak ty chodziła z takim idiotą jak ona. Nie wierzę, że to ty byłaś tą dziewczyną, którą zdradzał na prawo i lewo.
-Niestety. Byłam głupia, ze nie chciałam wierzyć Thibaultowi, ale jak to mówią miłość jest ślepa. Przekonałam się o tym na własnej skórze.
-Ja nie jestem taki jak Earvin. Potrafię zadbać o kobietę, która mi się podoba, a na pewno nie byłbym w stanie jej zdradzić – podszedł do mnie i znowu mnie pocałował – przemyśl sobie moje słowa i daj znać. Ja będę czekał – powiedział i najzwyczajniej w świecie opuścił mój gabinet zostawiając mnie z milionem myśli. Na szczęście po chwili przyszedł Marcus, a zaraz później siatkarze, którymi mieliśmy zająć się po treningu więc nie miałam czasu na rozmyślanie o tej całej sytuacji. Ostatnim siatkarzem, który zawitał do naszego gabinetu był Thibault. Powiedziałam Marcusowi, że może już wyjść bo ja zajmę się siatkarzem, a później wszystko pozamykam. Ucieszył się jak małe dziecko bo umówił się z jakąś dziewczyną na randkę.
-Czemu jesteś taka zamyślona?
-Ja zamyślona? Wydaje ci się.
-Nie sądzę. Trochę już cię znam i widzę, ze coś jest nie tak. Znowu myślisz o tym frajerze?
-O Earvinie? Nie – Thibault spojrzał na mnie z niedowierzaniem – naprawdę o nim nie myślę. To już zamknięty rozdział.
-No mam nadzieję. Od samego początku wiedziałem, że nie zasługuje na taką dziewczynę  jak ty.
-Wiem. Przepraszam, ze nie chciałam cię słuchać kiedy próbowałeś mi to uzmysłowić. Byłam głupia.
-Nie głupia tylko zakochana. Rozumiem to. Mam tylko nadzieję, ze teraz znajdziesz sobie faceta, który będzie na ciebie zasługiwał.
-Nie mam w planach nowego związku. Koniec. Idź się przebrać. Ja tu wszystko posprzątam i wracamy do mieszkania.
-Ok.
-Thibault?
-Tak.
-Sorry za to, ze nie wzięłam cię na trening.
-Nic się nie stało, w sumie to cię nawet rozumiem. To ja ci dziękuję, że wstawiłaś się u Laurenta. Gdybym nie skończył na tych pięćdziesięciu okrążeniach na pewno wyzionąłbym ducha. 



No to zaczynamy zabawę. Opowiadanie powoli się rozkręca. Co sądzicie o nowym wątku? Zachęcam do komentowania i z góry dziękuję za każdy komentarz :)

14 komentarzy:

  1. Myślę, że Amelia się świetnie sprawdzi jako fizjoterapeutka :D Ale trzeba przyznać trener Tillie nieźle dokopał Rossardowi z tą setką okrążeń. Dziewczyna musi mieć tempo, skoro siatkarz jej nie dogonił :D Dobrze jednak, że zagadała do trenera, bo chłop by się czołgał po tym boisku, a nie schodził z niego.
    A co do Kevina... Podoba mi się tutaj jego postać, wydaje się być meeeega w porządku, a nie to co ten patałach Earvin. W sumie troszkę taka sierotka Marysia :D Dlatego z całego serca im kibicuję, żeby coś z tego wyszło! Tylko boję się, że przez tego idiotę na tyle się sparzyła, że nie będzie do siebie Kevina dopuszczała i będzie bała się otworzyć... Co w sumie by mnie nawet nie zdziwiło.
    Podsumowując, wątek z Kevinem jak najbardziej na tak i czekam na dalsze rozwinięcie zdarzeń z jego udziałem! A rozdział już wiesz kochana, że jest świetny, jak cały blog z resztą i co tu dużo mówić...
    CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku nawet nie wiesz jak miło czyta się takie długie komentarze 😗 no trzeba przyznać, że trener chyba troszeczkę przesadził z tymi karnymi obrażeniami dla Thibaulta. Cieszę się, że podoba się wątek z Kevinem. Serdecznie dziękuję za komentarz i zapraszam do dalszego czytania 😀

      Usuń
  2. Miodzio.♥♥♥
    Czekam na następny.
    Weny.
    Buziaczki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja tam jestem #teamRossard 😉
    Co do Kevina, ciekawa jestem jak dalej rozwinie się ten wątek. Z drugiej jednak strony mam takue dziwne przeczucie, że Earvin w pewnym momencie "pójdzie po rozum do głowy" i zrozumie, że stracił coś naprawdę wyjątkowego. Gdyby nie Amelia biedny Thibault zapewne pod koniec kary czołgałby się po boisku xd
    Czekam z niecierpliwością na kolejny buziaki i zapraszam do Sanji:) http://crash-and-fall.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem czy Earvin coś zrozumie. Mam wrażenie, że to nie ten typ człowieka. Jak widzę trochę osób tutaj kibicuje Rossardowi 😀

      Usuń
  4. #teamTillie :D uwielbiam go na boisku to i tutaj mu kibicuję :D super rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie też uwielbiam Kevina na boisku 😀 dzięki za komentarz 😗

      Usuń
  5. Świetne opowiadanie,a Kevin on jest taki uroczy.Czekam na kolejne rozdziały,bo są boskie.Do opowiadania wzięłaś moich ulubionych siatkarzy!To najlepsze opowiadania jakie czytałam!❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba i trafiłam w twój gust odnośnie bohaterów. Zapraszam do dalszego śledzenia opowiadania 😗

      Usuń
  6. Oooo nowy wątek <3 Czekam na rozwinięcie :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Wczoraj dwa razy pisałam komentarz.. telefon nie chciał współpracować. -_- zobaczymy jak będzie dzisiaj ^^ do trzech razy sztuka :D
    A więc, Kevin tak troszeczkę się pospieszył... Ale tylko tak troszeczkę, odrobinkę :'D Chociaż, jak to mówią ludzie, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana! Może mu się to opłaci :D Ja jestem jak najbardziej za!
    Co do Thibaulta, to Amelia dobrze zrobiła zostawiając go :D Następnym razem przynajmniej nie będzie tyle gadał, tylko się z nią zabierze i wtedy chociaż się nie spóźni :D
    Jestem ciekawa, czy będzie coś między Amelią, a Kevinem.. :D Przy nim na pewno szybciej zapomni o Earvinie itd :D Ale no dobra, ja tu sobie będę marzyć o ich związku, a Ty pisz szybciutko następny! :))
    Jeszcze tylko dodam, że rozdział rewelacyjny! *.*
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj doskonale wiem co to za ból gdy komentarz się usuwa. Cieszę się, że jednak postanowiłaś spróbować trzeci raz 😀 dziękuje za komentarz kochana i cieszę się że rozdział się podoba 😗

      Usuń